NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » POGADUSZKI » COŚ DLA DUSZY...

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 4>>>    strony: [1]234

Coś dla duszy...

Temat o zdecydowanie mało materialnej części życia
  
wchelminiak
09.04.2013 22:36:46
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Czarnków --> Gajewo

Posty: 341 #1308157
Od: 2013-3-21


Ilość edycji wpisu: 1
    monia8366 pisze:

      LadyM. pisze:

      no, ja jakbym w świętą niedzielę zrobiła cokolwiek koło domu, to sąsiedzi by mnie na jęzorach roznieśli.
      Chociaż sąsiadka z rana chodnik trzepała, waliłą nim o bramkę w ogrodzeniu tak, ze aż moje psy się rozdarły

      monia8366 pisze:

      Drewno cięłam wczoraj heheheh wesoły Powiem ci że u mnie się już do mnie przyzwyczaili że ja w niedzielę zawsze się krzątam koło gospodarstwa wesoły

      LadyM. pisze:

      Są tacy ortodoksi, którzy uważaja, że w niedzielę można tylko zjeść i pójść do kościoła. A resztę niech inni zrobią.

      monia8366 pisze:

      Ojj i na takich trafiam ale ja zawsze umiem im przestawić moja wizję życia hehehheheh. Niedziela to czas rodzinny ale zwierzaki się same nie nakarmią ani nie napoją ale ja mam to daleko gdzieś kto co o mnie tam myśli. Niech gadają przynajmniej im się nie nudzi bardzo szczęśliwy

      LadyM. pisze:

      zazdroszczę, ja mam w domu takiego, co mi ostatnio uwagę zwrócił, że w niedzielę sie nie prasuje.
      Ale koszulę szanownemu można?

      monia8366 pisze:

      Matko dobrze że4 nie działa Inkwizycja bo chyba byśmy poległy jako Czarownice i heretyczki hehhehe pan zielony




    Krzysztof pisze:

    Ale teraz trudno o kata.Moje zdanie jest takie: wszystko wynika z niewiedzy na dany temat.


    LadyM. pisze:

    Krzysztofie, katów ci mnóstwo w koło. Nawet takich "społecznych", bez wynagrodzenia.
    Ja piore zawsze w sobotę,(w sobote i niedzielę mam o połowę tańczy prąd, także codziennie od 22.00 do 6.00 i od 14.00 do 15.00)zawsze jest kilka prań, bo tylko do Frani nie trzeba było segregować. Wieszam na strychu i ściągam, co tam wisiało. No i czasem tak wypada, że muszę w niedziele te parę koszulek uprasować. jak nie uprasuje od razu, to potem wyschną na wiór, pomna się i kot się na nich wysiedzi, tak, że w zasadzie do powtórnego prania się nadają. I nie widzę w tym problemu. I tak muszę ugotować, pozmywać, pozamiatać, zwierzynę wszelaką nakarmić. Tak, że pojęcie prac niezbędnych jest problematyczne. Można by jak Żydzi przed szabatem nagotować dzień wcześniej(i służącą gojkę nająć, żeby odgrzewała). Tylko, że potem, w sobotę, koło północka by się na twarz padło.

    Moja mama mieszkała w Ustrzykach, ja ja tam czasem odwiedzałam. I dziwiło mnie, że tam jest takie powszechne niedzielne koszenie trawników. Z jednej strony miała takich fajnych sąsiadów, bardzo pobożnych ludzi (takich, którzy wiedza o przykazaniu "... kochaj bliźniego swego, jak siebie samego" i stosują się do niego) i oni tez te trawniki kosili.


    Mag2271 pisze:

    Jak mieszkałam w mieście i miałam działkę rekreacyjną wszyscy zawsze kosili w niedzielę. Zjeżdżało się towarzystwo od rana, musowo z kiełbachami, mięsiwem i piwkiem na "gryla". "Gryle" dymiły, radyjeczko na każdej działce obowiązkowo ustawione na cały regulator no i w przerwach między kiełbachą a piwem kosili. Ja też tak robiłam, tylko bez radyjka oczko
    Jeszcze mi się przypomniało. Baseniki dla dzieci. Liczyło się kto ma największy. Oczywiście dzieciaczki rozkrzyczane, na każdej działeczce przynajmniej parka. Fajny odpoczynek. Oczywiście nie mam nic do dzieci bo moje też krzyczały. Tak sobie teraz przypominam te czasy ...


    Krzysztof pisze:

    Moje zdanie! Jeżeli w niedzielę jestem na Mszy,Przystępuję do Komunii.To oczywiste jest że mnie to nie zwalnia z ważnych obowiązków ,ale te mniej ważne odkładam.Ja też mam takich sąsiadów ,ale to nie znaczy że ja mam brać z nich przykład. Trzeba równać w górę a nie w dół. Jeżeli Oni uważają się za wierzących to niech nie lekceważą Tego ,Którego ta wiara dotyczy. Pozdrawiam i w górę serca. Krzysztof.


    Mag2271 pisze:

    Komunii co prawda nie przyjmuję od wielu lat, kościół sam mnie wykluczył z tego obowiązku. Natomiast mieszkając tutaj gdzie obecnie nie robimy nic w niedzielę.
    Miałam kiedyś taką sytuację, męża poprosiłam o wykopanie krzewu z ogródka. Niestety przyjeżdżał do domu raz na dwa tygodnie i to akurat na niedzielę. Zobaczyła to starsza osoba. Mieszka za rzeką, torami kolejowymi, i drogą. Stanęła na tej tej drodze i zaczęła krzyczeć przekleństwa w naszym kierunku. Po nazwisku, wygrażając pięścią. Myślę że skoro my ją doskonale słyszeliśmy, słyszała ją też cała ulica. No cóż, starsza osoba. Uciekliśmy z ogrodu. Tylko jej syn ma warsztat samochodowy i niedziela mu często nie przeszkadza w grzebaniu przy autach. Uważam jednak że trzeba się dostosować do warunków w jakich się mieszka.


    LadyM. pisze:

    Też tak uważam, choćby ze względów, o jakich pisze Krzysztof.

    Ale, niestety, razi mnie takie objawianie pobożności, jak to zrobiła sąsiadka Mag.
    Dla mnie ludzie zachowujący sie w ten sposób, to ludzie, którzy są katolikami z tradycji, uważają się z tego powodu za lepszych od innych, a nie mają zielonego pojęcia w co wierzą. Uważają, że jak chodzą co niedzielę do kościoła, to ich to już ze wszelkich codziennych niegodziwości rozgrzesza. Niestety, w większości takich mamy wokół.
    Dodam jeszcze, że dla niektórych czynności wykonywane przez nas na codzień nie są traktowane jak praca, tylko hobby, forma odpoczynku. Jak ktoś cały tydzień gdzieś pracuje, a na weekend wyjeżdża na działkę, to to co tam robi jest dla niego rekreacja.
    Ja pamiętam zbulwersowanie mojej byłej teściowej, jak podczas świątecznego pobytu u niej wyciągnęłam druty i zaczęłam dziergać.
    Teraz nie dziergam raczej, ale dawniej dzierganie było dla mnie formą odpoczynku. Jak zjeżdżałyśmy się z Siostrą na święta do domu, to albo siedziałyśmy i dziergały, albo wspólnie rozwiązywały olbrzymie krzyżówki w Przekroju


    Krzysztof pisze:

    Mag, stajesz się członkiem kościoła przez chrzest. I nikt po za Tobą samą nie może Cię z niego wykluczyć. Bywają różne sytuację w życiu ale przy dobrej woli i troszkę pokory można wszystko naprawić.Zwróć uwagę na słowa Jezusa:kto nie spożywa mojego ciała nie może mieć życia w sobie. Jeden członek choruje cały kościół cierpi.Przez analogię-jak Cię ząb boli cała jesteś cierpiąca.W górę serca.


    LadyM. pisze:

    Niestety, Krzysztofie, życie jest o wiele bardziej skomplikowane, niż z pozoru wygląda. Czasem ani pokora, ani dobra wola nie wystarczą. Mnie się udało wyprostować swoje sprawy i ułożyć po raz drugi. Nie wszyscy maja taką szansę i nie możemy zbyt wiele wymagać od ludzi, którzy w pewnych sytuacjach zostali postawieni przez kogoś (tak, jak ja, tylko, że mi się udało)
    I nie można wymagać od kobiet, którym ktoś kiedyś ślubował, a potem o tym ślubowaniu oraz o obowiązkach zwykłych ludzkich zapomniał, a poszedł za "głosem natury", żeby ubrały włosiennicę i żyły jak mniszki do końca życia


    Mag2271 pisze:

    Krzysztof, chyba mnie trochę zle zrozumiałeś. Nie o to chodzi że ksiądz mnie nie wpuszcza do kościoła, a ja się obraziłam na wiarę. Chodzi o to że osoba po rozwodzie nie może przystępować do komunii świętej, ani też dostać rozgrzeszenia przy spowiedzi. Chociaż są różni księża. Miałam przyjemność rozmawiać z kilkoma z nich i zdania są podzielone. Był też jeden, który przy mojej próbie wyspowiadania się, pogonił mnie od konfesjonału. Inny rozgrzeszył i kazał komunię przyjąć. Nie wiem zatem czym się kierują. Na wszelki wypadek od jakiegoś czasu zaniechałam spowiedzi w kościele. Robię to w duszy przez rozmowę z Bogiem. Jest chyba takie określenie wierzący - nie praktykujący, należę do tych osób. Nie znaczy to jednak że wcale nie chodzę do kościoła. Kiedy odczuwam potrzebę modlitwy w kościele po prostu to robię.

    Z osobami po rozwodzie jest jest jeszcze jeden problem. Mam dwoje chrześniaków. Musiałam się przed uroczystością wyspowiadać. W jednej parafii nie było problemu, porozmawiałam z księdzem i wyspowiadałam się na tę okoliczność. W drugiej parafii ksiądz nie chciał się zgodzić. Ponieważ rodzice dziecka bardzo chcieli żebym była chrzestną, załatwiliśmy podpis na wymaganej karteczce w inny sposób. Zresztą taki który wiele osób praktykuje. Jeszcze zapomniałam o własnym dziecku. Chyba też się warunkowo wyspowiadaliśmy jako rodzice. Niestety nie pamiętam w jakich okolicznościach. Syn miał wtedy trzy lata, biegał po kościele, wariował i chyba to utkwiło najbardziej mi w pamięci.

    A pokory w sobie mam bardzo dużo, życie jej uczy na co dzień.


    Krzysztof pisze:

    Nie no, ja nikogo nie potępiam.Tylko ja bym tak łatwo nie zrezygnował. W końcu tu chodzi o moje zbawienie.Nie można z Pana Boga robić tyrana, bo przecież On każdego kocha.Nie ma takiego grzechu ,którego by nie odpuścił.W takich sytuacjach chodzi o przestępowanie przykazania=nie cudzołóż- Znaleźć mądrego spowiednika.Ja was bardzo kocham i też z tego powodu cierpię.Na pewno wszystko się ułoży .Pozdrawiam.


    monia8366 pisze:

    Jeśli mogę wyrazić swoje zdanie, to jak dla mnie Kościół nie jest żadnym przedstawicielem wiary katolickiej. Zwykła sekta, objedzona w wygodnych furach z kobitkami na boku i tłumem dzieci. Oczywiście są wyjątki ale ich jest tak mało że w obliczu ilości księży to nawet nie ma co porównywać. Kościół to ludzie nie Bóg i ja się z tym absolutnie nie utożsamiam.Nie jestem ateistką ale i wg Kościoła żadna ze mnie wierząca jak nie daje na tacę co niedzielę. Wybaczcie jeśli kogoś uraziłam na pewno nie mam tego na celu ale takie jest po prostu moje zdanie.


    Krzysztof pisze:

    A to się porobiło.To czy Bóg jest jest to sprawa rozumu anie wiary. Wiara polega na tym aby wierzyć w to co Bóg mówi i stosować się do Jego słów.A kościół założył Chrystus i ma sens duchowy.Każdy jest powołany do swojego życia i każdy zda sprawę z niego. Każdy ma jakiś talent.A prawdziwa wiara objawia się w godzinie próby.


    LadyM. pisze:

    Tylko nie zapominaj Krzysztofie, że w konfesjonale siedzi jednak człowiek. I on często reprezentuje jakieś swoje prymitywne widzimisię.
    Pewnego roku nie miałam możliwości wyspowiadac się przed Wielkanoca, ale bardzo mi zależało na niedziele Miłosierdzia. Pojechałam do miasta do kościoła, a tam w czasie mszy wszystkie konfesjonały puste (bo przeciez dopiero była Wielkanoc, to po co sie wysilać), poszłam po mszy do zakrystii i mówię, że chcciałam sie wyspowiadać. A ten baran na mnie z gęba wyskoczył, że jak to, to wielkanoc była, a ja nie byłam u spowiedzi, itd itp.
    A przykazanie mówi, że obowiązkowo, przynajmniej w OKRESIE wielkanocnym. A okres wielkanocny trwa do Zielonych Świątek.
    I takie błazny zniechęcają ludzi do chodzenia do spowiedzi, do chodzenia do kościoła - jak wychodzi na kazanie nieprzygotowany i plecie co mu ślina na język przyniesie. A czasem się ośmiesza, jak jeden taki, o którym wiadomo było, że przygodę damsko męską miał z uczennica i z tego powodu "urlopowany" został i do domu rodzinnego wrócił, a że msze odprawic musi, to odprawiał w swoje-mojej wsi. I grzmiał z ambony na temat nieformalnych związków. By się ogarnął i temat mijał z daleka, bo z akuratna ewangelia związany nie był.
    AAlbo sytuacja taka: dwoje ludzi żyło kupę lat o ślubie cywilnym, bo on rozwiedziony był. Dochowali się trzech córek wspólnie, córki juz dorosły. Gość zachorowała i zmarł. I problem z katolickim pogrzebem, bo na kocia łapę niby sobie żyli. Ale problem zniknie, jak zwłoki przetransportuja do domu jego rodziców i stamtąd pochowany będzie. Takie sytuacje były dwie. A co to przetransportowanie zmieniło? Czy wymazało jego całe życie dotychczasow z ta kobietą baz kościelnego ślubu?
    Inny temat: lekcje religii w szkole. W okresie przed każdymi świętami tych lekcji nie ma, bo ksiądz spowiada po całym dekanacie. Ktoś z nauczycieli pilnuje dzieci, albo robi swój przedmiot. Potem patrzysz w dziennik -tematy wpisane, podpis jest - pieniądze wzięte. Jak to sie ma do katolickiej moralności?
    Tak, że wiara to jedno, a kościół reprezentowany przez księży - to drugie.


    jola1979 pisze:

    Ja też jestem po rozwodzie,od kilku lat mam faceta,z którym mieszkam.
    No i co?No i też jeden ksiądz(w parafii mojego faceta)powiedział,że to czy przyjmiemy Komunię na mszy(mój facet też jest po rozwodzie) to zależy od nas samych,naszego sumienia,a on nie może nam tego zabronić.Fajny ksiądz.
    No,a u nas w parafii jest ksiądz,który przy spowiedzi nie da mi rozgrzeszenia,do komuni iść nie pozwoli.
    No i jak to jest.Co każdy z księży ma inne prawa?
    Do kościoła idę(tak jak Magda) jak czuję taką potrzebę.Teraz częściej chodzę,bo co chwile są msze za moją babcię,która zmarła w lutym.No,ale to nie idę "do księdza",tylko idę pomodlić się za babcie.
    No,a do spowiedzi?Chyba nie mam po co iść,po to żeby ksiądz posłuchał sobie moich grzechów,a i tak rozgrzeszenia mi nie da?Wolę sobie darować.
    W czym księża są lepsi ode mnie?Co niektórzy to jeszcze gorsi,bo pedofili jest więcej niż mogłoby się komukolwiek wydawać,co drugi ksiądz ma kobietę.No i co?on wtedy nie cudzołoży?Nie,no przecież jemu wolno.
    Dobre sobie.To całe "prawo kościelne"wymyślili ludzie,a nie Bóg.Tak,że co ksiądz to inne "obyczaje",inne prawa,zakazy i nakazy.Koszmar jakiś.
    Może jestem bezczelna,może w tym wypadku brak mi pokory.......No,ale co?Skoro nie wyszło mi z moim mężem(z jego winy był rozwód,tak samo u mojego faceta,też wina leżała po drugiej stronie),to co?To całe życie mam być sama?Co znaczy nie cudzołóż?To,że mieszkać mogę z kimś,ale co,w osobnych pokojach?
    CHore i to bardzo.Żaden ksiądz nie będzie mi mówił jak mam żyć.To ja nie "ONI"rozgrzeszać się będę "Tam do góry".To moja sprawa jak żyję,skoro nikogo nie krzywdzę,nie kradnę,nikogo nie zabiłam itd.
    Sory,ale poniosło mnie.......


    LadyM. pisze:

    Jolka, a może oni Sztaudyngera czytają (chociaż wątpię, żeby większość czytała cokolwiek. Do kazań maja zbiory cytatów z literatury i erudytów udają):
    "Kiedy kobietę
    w własne łoże złożę, to wiem na pewno,
    Że nie cudzołożę"


    monia8366 pisze:

    Ja kiedyś uwierzyłam jednym księdzu który uczył nas w liceum katechezy. Facet był na prawdę w porządku, i porozmawiać umiał na każdy temat. Wszyscy chodziliśmy do niego z problemami. Do póki nie zgwałcił naszej koleżanki która niestety później się powiesiła. Nie wierzę im i basta. Mnie ochrzcić nie chcieli bo moja mam była po rozwodzie z tatą mieli tylko cywilny , dopiero jak ojciec posmarował ich tłuste łapska zgodzili się na chrzest. gdzie tu moralność, duchowość ?? Lipa .... Co chwilę nowe samochody, i odwiedziny w domach publicznych ... ehhh szkoda gadać.


    jola1979 pisze:

    LadyM. to dobre wesoływesołyPasuje jak ulałwesoływesoływesoły
    U nas w parafi,ten ksiądz nawet ofiarę zbiera osobiście.Raz w miesiącu jest ofiara "na prąd dla kośćioła" i ksiądz zostawia "pusty ołtarz"i po kościele z koszykiem lata,ofiarę zbiera.Szok.
    Jak zapłacisz,to wszystko możesz.Wtedy prawo już jest inne.Kasa dużo może.Tylko czy to normalane?


    Mag2271 pisze:

    Jolu bo to trochę kontrowersyjny temat jest i może ponieść bardzo szczęśliwy. Jak się przeprowadziliśmy w góry, a żyję w dokładnie takim związku jak Ty (piszę czasami mąż ponieważ nie lubię słowa konkubent)bardzo się bałam reakcji otoczenia. Ludzie są tu religijni bardzo, wszyscy wiedzą, że nie chodzimy regularnie do kościoła i żyjemy na "kocią łapę". Chyba jakieś gadanie było, być może w szkole u syna, jakoś w pierwszej klasie zaczęło nas dziecko namawiać na ślub, ale nie swoimi słowami. W każdym razie myślałam że będą nas wytykać palcami. Okazało się wręcz przeciwnie. Ksiądz jak przychodzi po kolędzie zawsze się zasiedzi, w szkole u Młodego ksiądz wymagający, ale spoko. Rodzina zaakceptowała nasz związek i przestali marudzić o ślubie, nawet niektórzy poszli w nasze ślady. No a chodzenie do kościoła to chyba sprawa indywidualna. Albo się wierzy i ma Boga w sercu, albo nie. Szkoda tylko że właśnie często tak bywa że ksiądz uważa się za Boga, a on jest tylko jego sługą.



    jola1979 pisze:

    Magda,zgadzam się z Tobą w 100% wesoły
    U nas też "świętobliwe otoczenie".No,ale ja jestem "stąd",więc wystarczyło pokazać,że gadanie ludzi,spływa po mnie jak po kaczce i się odczepili.Rodzina,hmmm,też marudzili,ale co tam,z nimi też dalśmy sobie radę.
    Nawet świętobliwa(klnie jak szewc,jak nerwy ją wezmą,to potrafi "świniami rzucać", moja,przybrana teściowa,ale do kościoła to najchętniej codzinnie by chodziła),po 5latach mojej znajomości z jej synem,zaczęła mówić o mnie "synowa",a nie "koleżanka syna" wesoływesoły
    Najgorsze jest to,gdy zobaczą ludzie,że to co mówią"dotknie dogłębnie",wtedy gadają i końca tej paplaniny nie widać.No,a jak widzą,że masz gdzieś gadanie,bo to twoja sprawa,to nie gadają długo.No,bo po co?Skoro to gadanie nikogo z zainteresowanych nie obchodzi?wesoływesoły


    Mag2271 pisze:

    Haha, teściowa fajna. Mnie się przypomniało jak jedna z sióstr mojego kazała córce mi na pani mówić. No i część rodziny zwracała się do mnie po imieniu, tyle że byłej zony bardzo szczęśliwy. Były szopki, nie powiem że nie. Ale to takie stare dzieje, teraz jest super. Ze wszystkimi żyjemy w zgodzie i w sumie jestem przekonana że mnie zaakceptowali a jak nie, to się świetnie kamuflują.


    LadyM. pisze:

    Drogi ten prąd u Was w kościele, jak co miesiąc zbieraja. U nas jest zbiórka na ogrzewanie przy opłatkach. A jak za prąd płaci to nie wiem. III niedziela jest na potrzeby parafii. Ale ja od dłuższego juz czasu chodze do Bernardynów w mieście, więc nie daję. Niestety, co niedziela pół mojej wsi jest w mieście, chociaż zrobił dodatkowa trzecia msze na 15.00


[quote=Krzysztof]Ja to zawsze mówię, że drugi taki jest w Japonii.Ożeniłem się z rozsądku.Trzy razy z żoną się posprzeczałem.10czerwca mija 40lat jak wytrzymujemy ze sobą.. Ja mam trochę inne podejście z tym co piszecie zgadzam się zupełnie.Dla mnie ksiądz to jest szafarz sakramentów.Może stanąć przy ołtarzu zalany.Ale msza jest ważna.Nigdy się nie spotkałem z tym że coś tam muszę [jakieś opłaty].Jak gada banialuki to idę do zachrystii i wyjaśniam.Był zwyczaj że płacili za ławki. To powiedziałem że biorę deski zakładam kłódkę i dali mi spokój.Ale tak nauczyłem ludzi że kazdy pochwali Pana Boga przy spotkaniu ze mną.Jak ktoś mówił :dzień dobry to ja odpowiadam :na wieki wieków; Ja to dopiero jestem dziwak. [/quote]

    weszynoska pisze:

    Fakt...pan zielony

    Mojemu mężowi też coś ostatnio w głowie się przestawia, ale jakoś staram się tolerować i pośrodkować. Nie walczę..U nas nie ma księdza ale jest kościół. Ksiądz dojeżdża 2 razy w tygodniu. Składka 20 zł na miesiąc od rodziny. Na "cele" Teraz będzie dodatkowo bo zatwierdzili, że trzeba kostkę wokoło zrobić bo toniemy w błocie...no i dobrze. Niech kościół wygląda...tyle że wieś mała i ciężko uzbierać kasę. Ja z tych co wiedzą, że Pan Bóg jest wszędzie...ale na wsi to ciężko, najwięcej takich co klęczą pod figurą a diabeł za skórą oczko


    Mag2271 pisze:

    Krzysztof a może Ty powinieneś zostać księdzem, albo w poprzednim wcieleniu byłeś i nawyki Co zostały oczko


[quote=Krzysztof]Ożeniłem się z dziewczyną bo zobaczyłem u niej w biblioteczce Pismo Św. Ksiądz to za mały stopień na mnie wołają ;biskup.Jak mieszkaliśmy w Gdańsku to przez kilka lat byliśmy animatorami Kośćioła Domowego.Parę lat uczestniczyłem w Odnowie W Duchu Św.Mam dar glosolali.Kilka razy słyszałem fizycznie głos boży.Uczestniczyłem w modlitwach o uzdrowienie. Ślubowałem dozgonną abstynencję.No skończyć trzeba i nie zanudzać.Gdy by ktoś chciał porozmawiać to[Krzysztof.Loba 11] godz21. Zostańcie z Bogiem.Pa.[/quote]

    LadyM. pisze:

    Znam faceta, który dzieki uczestnictwie w Kościele Domowym przestał chlać. A chlał tak, że z pracy go wywalili (w pracy trzymał flaszkę w rezerwuarze)
    Znam też babkę, która jest bardzo aktywna. Na samochodzie ma aż dwie rybki, a z nikim sie dogadać nie może. Nawet najmłodszy syn się wyprowadził do teściów i została sama w dużym domu. Coś jej bije, bo po śmierci męża(którego ponoć bardzo kochała, jak świadczyły klepsydry i intencje mszalne) powróciłą do panieńskiego nazwiska.
    Takich rzeczy się moim zdaniem nie robi, zwłaszcza dzieciom, bo to tak, jakby się od nich odcinać.(Dzieci zapytały ją, czy w takim razie jak umrze, to chce być pochowana z mężem, czy osobno) Co innego po rozwodzie - ja wróciłam do panieńskiego, ale nie miałam dzieci.


    Krzysztof pisze:

    Niektóre sprawy trzeba dobrze rozeznać bo można sobie życie popsuć


    karol445 pisze:

    Ja ostatno też miałem problem z ochszczeniem dziecka! jako praktykujący katolicy chcieliźmy z żoną ochszcić nasze nowo narodzone dziecko a że były pewne problemy zdrowotne, dziecko urodziło się w 7 miesiącu z wagą 1800g a była to zima przed Bożym narodzeniem to chciałem żeby dziecko ochszcić po mszy świętej.Ksiądz odpowiedział mi że to niejest zgodne z przepisami i mi dziecka nie ochszci, pozatym powiedział że w tej parafi mieszkam dopiero 5 lat i niemam prawa takiego czagoś żadać bo nie budowałem tego kościoła. Sprawa oparła się o kurie i biskupa, chszest odbył się i musiał chyba niezłą nagane dostać bo jak chciałem zapłaćić za chszest to odskoczył jak poparzony i nic nie wzioł, nawet po kolędzie jak chodził to jak zobaczył kopertę to uciek!


    Krzysztof pisze:

    Dziecko w przypadku zagrożenia życia chrzci się natychmiast. Może to uczynić każda osoba ochrzczona. Jest to tak zwany chrzest Janowy czyli z wody .jak dziecko wyzdrowieje Kapłan udziela chrztu sakramentalnego.


    LadyM. pisze:

    Wszędzie jest tak, że sa równi i równiejsi. Niby jest któraś niedziela wyznaczonana chrzty, ale jak jest ktoś bliżej parafii lub kościelnego to może byc chrzest w sobote, a jak prominenta wsiowego córka nieślubne dziecko urodziła, to nawet po mszy ochrzczone zostało. Tak, że w tej materii przepisów nie ma, bo jak by były, to ksiądz powinien się ich jednakowo do wszystkich trzymać


    Krzysztof pisze:

    Zaczynam się dokształcać.Jeżeli takie rzeczy się dzieją to tylko i wyłącznie z braku wiedzy i miłości.Przy zamawianiu mszy należy się ofiara za ,którą celebrans może godnie przeżyć. A że niektórzy przedobrzają to ich wyłączna sprawa.


    LadyM. pisze:

    Godnie to jest równie względne pojęcie jak "dobrze".
    Dla jednego chleb z masłem jest luksusem, inny potrzebuje kawior i trufle.

    Moja siostra zmarła we Francji. Msza pogrzebowa była w Paryżu. Tam jest taki zwyczaj, że trumna stoi na katafalku, ale nie nad głowami uczestników. Po mszy odbywa sie coś w rodzaju procesji do trumny, każdy może dotknąć, położyć kwiatek i pożegnać się. Przed trumną stoi koszyk i jak ktoś chce, to może wrzucić pieniądze. Potem za te pieniądze są odprawiane msze za duszę zmarłej. zanim się uformował kondukt, poszłam do zakrystii zapłacić. Miałam 100euro w kopercie i byłam pełna konfuzji, że to mało. A ksiądz mi powiedział, że w koszyczku było 100euro i on za te pieniądze odprawi 5 mszy.
    Kawa w ulicznej kafejce w Paryżu kosztowała 5 euro, czyli odprawiał za 4 kawy.
    Dodam jeszcze, ze ani słowem się nie zająknął na temat jakichkolwiek świadectw, że była katoliczką, ani na temat sakramentów.
    Natomiast jak zmarła moja babcia, która przez ostatnie 4 lata chorowała na Alzheimera, to ksiądz w rodzimej parafii jakieś problemy widział, "bo zmarła do kościoła nie chodziła". jak chciałam mamę pochować na tym samym cmentarzu, a przed śmiercia parę lat mieszkała w innym mieście, to musiałam zgode od proboszcza wziąć na pochowanie w innej parafii. Na szczęście był przyzwoity, starszy człowiek i cyrków nie czynił.


    Mag2271 pisze:

    Nie wiem jak jest we Francji ale np. w Austrii jeżeli jesteś katolikiem od każdej pensji pobierają podatek na kościół. Moi rodzice przez kilkanaście lat mieszkali w Austrii i ojciec narzekał, że w stosunku rocznym dużo kasy wychodziło. Parę tygodni temu coś mi się o uszy obiło, że u nas w Polsce też coś takiego miało być, ale na szczęście nie przeszło.


    LadyM. pisze:

    Bo u nas to by państwo dopłacało, do tego co i tak łoży. To miało byc pół procenta z podatku, jeżeli ktoś się zadeklarowałby. Nie z Twojej kieszeni, tylko z tego co i tak płacisz państwu.


    jola1979 pisze:

    U nas faktycznie chyba dużo ksiądz za prąd płaciwesoły
    Ten jeszcze nie jest najgorszy.Mój brat,gdy szedł do I Komuni Św,to był taki ksiądz,że ciągle wołał kasę i ciągle mu było mało.W jedną niedzielę też "jęczał",że mało dają ludzie,a on ma tyle wydatków.......No i zaczął wymieniać po koleji.W pewnym momencie po całej "liście"wydatków powiedział,że musi jeszcze opony zimowe do swojego samochodu kupić.Ktoś z tyłu na cały głos powiedział"Drodzy parafianie,składka z dzisiejszej mszy św,będzie przeznaczona na nowe opony zimowe do samochodu księdza........."wesoływesoły W kościele wybuchł śmiech.
    Nie wiem kto to powiedział,ale księdzu się "łyso zrobiło".
    Wyobraźcie sobie jaką marną składkę zebrał na tej mszy.Widziałam te "groszaki" w koszyku,a że siedzimy w takim miejscu,że po nas kończy zbieranie do koszyka,to widziałam ile miał "drobnych".

    Nie wiem czy na zestaw naprawczy do opon by starczyło,ale na pewno nie na oponęwesoły


    jakubpiotr pisze:

    myślę,że poruszacie niebezpieczny tematpan zielony żeby tylko nikogo nie porózniłzakręcony


    Krzysztof pisze:

    A mnie się wydaje że przeszło. Pół procent od podatku.Zgoda na pochówek w innej parafii musi być .To co się mówi nad trumną np.moich bliskich to ja decyduję.To wszystko trzeba wiedzieć. Bo później wychodzą różne rzeczy.


    Mag2271 pisze:

    E tam, my tylko sobie dyskutujemy w oczekiwaniu na wykoty a Krzysztof nas próbuje nawrócić oczkobardzo szczęśliwy


    Krzysztof pisze:

    Nawraca się tylko pogan, a tu wszyscy ochrzczeni i nie można mówić o pogaństwie. A póki człowiek żyje zawsze ma szanse poprawy.Szedł pijany drogą, spotyka go ksiądz i mówi: bracie na złej drodze jesteś.To on się wrócił do knajpy.


    jakubpiotr pisze:

    miałem się pytać czy apostatę można uznać za poganina, ale Wiki mówi,że 'raz katolik,zawsze katolik'


    wchelminiak pisze:

    To co napisane w Wiki czy innych bzdurkach, to nie tyczy się serca. Fakt, że raz poznany Pan nie da się tak łatwo wyrzucić z serca wesoły Jednak wolna wola jest ponad wszelkimi papierkami i sam papież zmienić tego nie jest w stanie - Bóg nam ten przywilej nadał bardzo szczęśliwy


    Krzysztof pisze:

    Ale najlepiej jest jak jest zgodność z rozumem.Jeżeli wola zwycięża może być źle bo może być zdeprawowana


    wchelminiak pisze:

    Hm... Wydaje mi się,że właśnie wola to nasz rozum jakby. Może się mylę...
    Jak wola może być zdeprawowana? Toć to moja decyzja.


    Krzysztof pisze:

    A recydywista- gdy by użył rozumu nie popełniłby zła.On decyduje i idzie za wolą a rozum podpowiada co innego.Byty oddzielone pełnią tylko wolę bożą są bez zmysłów. A człowiek jest na pograniczu i materialny i duchowy.Rządzi bytami niższymi ale podlega tym wyższym


    wchelminiak pisze:

    Zgoda, tylko nie zgadzam się z opinią o woli - dla mnie to ten recydywista sam decyduje, co mu przyjemniej będzie wesoły
    Dla mnie wola=rozum, a dusza podlega Duchowi (w moim przypadku) czy też innej niematerialności wesoły


    jakubpiotr pisze:

    a dla mnie dusza to drzewo


    Krzysztof pisze:

    Są trzy rodzaje dusz i drzewo też ma duszę.


    LadyM. pisze:

    Czyli "Kochaj i rób co chcesz". Szkoda tylko, że wielu zauważa tylko "rób co chcesz"

    A jeżeli chodzi o tę zgodność, Krzysztofie, to pisałabym sie raczej za zgodnością z sumieniem.
    Sumienie to jest coś uniwersalnego i podstawowe zasady moralne sa uniwersalne - niezależne od religii. To, ze religia chrześcijańska je w 10cioro przykazań sformułowała, to dobry początek


_________________
Waleria

www.pracowniarw.blogspot.com
  
Electra28.03.2024 12:56:49
poziom 5

oczka
  
wchelminiak
09.04.2013 22:37:29
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Czarnków --> Gajewo

Posty: 341 #1308158
Od: 2013-3-21
    Krzysztof pisze:

    Ale przecież sumienie też można zdeprawować.Jak nie będzie moralności to sumienie uśnie. Ano jak będziemy żyli zgodnie z tym początkiem, to koniec będzie jeszcze lepszy.Apostoł mówi:Nie dano pod niebem innego imienia przez, które mogli byśmy być zbawieni

_________________
Waleria

www.pracowniarw.blogspot.com
  
wchelminiak
09.04.2013 22:49:31
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Czarnków --> Gajewo

Posty: 341 #1308178
Od: 2013-3-21
Nie dano! Amen!!! wesoły
_________________
Waleria

www.pracowniarw.blogspot.com
  
Krzysztof
09.04.2013 23:16:42
poziom 4

Grupa: Użytkownik

Posty: 393 #1308209
Od: 2013-3-20
Amen to znaczy : Niech się tak stanie.Wczoraj u nas było święto Zwiastowania przeniesione z marca.I obydwoje z małżonką przyjęliśmy w duchową adopcję po jednym poczętym dziecku
  
wchelminiak
09.04.2013 23:24:21
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Czarnków --> Gajewo

Posty: 341 #1308216
Od: 2013-3-21
Czyli źle podane według Ciebie amen?
Dla mnie jednak trafnie wesoły
Przeniesione święto zwiastowania? Możesz przybliżyć?

Piękna adopcja... A jeżeli można zapytać, dzieciątka znane Wam?
_________________
Waleria

www.pracowniarw.blogspot.com
  
Krzysztof
10.04.2013 07:36:43
poziom 4

Grupa: Użytkownik

Posty: 393 #1308367
Od: 2013-3-20
Święto było przeniesione ale to tylko chyba w naszej parafii.Dziecko i jego imię nie jest nam znane. Chociaż raz miałem taki przypadek że wiedziałem, oczywiście po mojemu. Każdy jakoś tam rozumie to amen.Ja napisałem jak ja to wiem.My adopcję praktykowaliśmy od początku jak powstała .Później była mała przerwa.Jak mieszkaliśmy w Gdańsku to byliśmy bardzo aktywni w kościele.Dzieci dorosły.Córka wyszła za mąż i trzeba było oddać jej mieszkanie i osiedliśmy na wsi.A tu niestety inne zwyczaje.U mnie kiedyś adoracja odbywała się w pozycji leżącej.A tu pozostała mi komunia na kolanach[choć ostatnio mam problemy z klękaniem]i ręce wzniesione na Ojcze Nasz.Z Bogiem.
  
LadyM.
10.04.2013 09:32:19
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Podkarpacie

Posty: 4536 #1308497
Od: 2013-3-22


Ilość edycji wpisu: 1
Nie tylko u Ciebie, u nas też jest przeniesione. A te gesty to takie trochę teatrum, moim zdaniem bez znaczenia. Zbyt dużo teatrum się robi a za mało treści zostaje. Bardziej na treść zwrócić uwagę niż na teatrum.
U mnie w modzie kucanie na podniesienie. Jak sie nie chce klęknąć, choćby na jedno kolano, to stać, po co udawać? Ale jak sie mozna skręcić tak, żeby kucnąć, to i klęknąć dałoby radę.
  
wchelminiak
10.04.2013 09:46:06
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Czarnków --> Gajewo

Posty: 341 #1308532
Od: 2013-3-21
Miło czytać, że ludzie pięknie wierzą...
Nie do końca znam się na wszystkich zasadach, gestach.
Dla niektórych to ważne, dla mnie Pismo i słowo od Pana - najważniejsze wesoły

Rzeczywiście ludzie mogliby przestać udawać, albo idę do kościoła, ze wszystkimi konsekwencjami oczko , albo siedzę w domu bardzo szczęśliwy
_________________
Waleria

www.pracowniarw.blogspot.com
  
Krzysztof
10.04.2013 10:38:40
poziom 4

Grupa: Użytkownik

Posty: 393 #1308568
Od: 2013-3-20
Ale niektórzy o tej najważniejszej konsekwencji zapominają.Walerio mówisz trochę.Mówisz trochę jak protestant.Nie mówię że źle.U katolików dochodzi jeszcze tradycja.Tylko że Słowo nie jest tylko do słuchania ale też jako wzór do naśladowania.Nie ma człowieka bez grzechu, każdy upada. tylko że trzeba powstawać. i do tego jest potrzebna spowiedź.Jaki ja dam przykład jeżeli nie będę używał znaków.
  
LadyM.
10.04.2013 10:43:31
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)

Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Podkarpacie

Posty: 4536 #1308574
Od: 2013-3-22
Podziwiam protestantów. I ich stosunek do pracy jako świadectwo wiary. I ten brak teatrum.
  
Esti
10.04.2013 10:55:59
poziom 6



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: podlaskie

Posty: 898 #1308606
Od: 2013-3-22
A czy ktoś wie co znaczy Alleluja? Albo parafianin? Sprawdźcie sami może, żeby potem na mnie nie było. taki dziwny
_________________
http://ostatnizakret.blogspot.com/
  
Electra28.03.2024 12:56:49
poziom 5

oczka
  
Krzysztof
10.04.2013 11:41:48
poziom 4

Grupa: Użytkownik

Posty: 393 #1308671
Od: 2013-3-20
Alleluja zn. Chwała Panu. Po żydowsku .Allelujach.Parafianin to jest osoba która mieszka na danym terytorium.Jest członkiem kościoła katolickiego.Wypełnia wszystkie obowiązki nakazane przez kościół
  
Esti
10.04.2013 12:04:16
poziom 6



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: podlaskie

Posty: 898 #1308699
Od: 2013-3-22


Ilość edycji wpisu: 1
Alleluja, Hallelujah- znaczy dosłownie chwalcie Jah czyli Jehowę po polsku. Parafianin to inaczej ciemniak, człowiek ograniczony i zacofany. Tak to księżulka swoje owieczki nazywają. pan zielony
_________________
http://ostatnizakret.blogspot.com/
  
Krzysztof
10.04.2013 12:45:19
poziom 4

Grupa: Użytkownik

Posty: 393 #1308739
Od: 2013-3-20
Oj na pewno i tacy się znajdą- nie przeczę.Ja sam nie uważam się za mądrego.Natomiast tajemnicą jest dlaczego Pan Jezus na apostołów wybrał ciemniaków .a św.Paweł mówi:jesteś mądry stań się raczej głupi.Stoisz-uważaj abyś nie upadł.Żydzi mówili Jahwe.Jehowa to chyba wynika z nieznajomości pisowni hebrajskiej
  
weszynoska
10.04.2013 14:09:56
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Podkarpacie/Leśniówka

Posty: 325 #1308821
Od: 2013-3-24
cytat z Encyklopedii Staropolskiej Glogera:


alleluja, haleluja, przyśpiew w pieśniach wielkanocnych, wzięty z języka hebrajskiego, w którym halelu-Jah znaczy dosłownie: „chwalcie Boga!” Gdy na Wielkanoc ksiądz w czasie mszy pierwszy raz alleluja zaśpiewał, wszyscy obecni, uściskiem ręki, ukłonem głowy i cichym głosem winszowali sobie „wesołego alleluja”; podobnież spotykając się na ulicach i w domu. W liturgii alleluja znaczy pochwalny okrzyk radości, w uniesieniu religijnem wydany. Izraelici psalm z tym okrzykiem śpiewali przy obchodzie dorocznej pamiątki baranka wielkanocnego; stąd i u nas, na znak radości ze Zmartwychwstania Pańskiego, alleluja się powtarza. Niegdyś zamiast dzwonem, zwoływali się na modlitwę zakonnicy śpiewem alleluja. Kościół zatrzymał ten wyraz hebrajski w liturgii, podobnie jak greckie Kyrie eleison, dla pokazania, że jeden jest kościoł, powstały najpierw z Hebreów, a potem z Greków, nakoniec z Łacinników. W Polsce cały lud śpiewał zawsze w kościele alleluja na Wielkanoc, przejmując się uczuciem najwyższej radości religijnej. – Piśmiennictwo polskie posiada piękną pieśń Alleluja, napisaną przez M. Reja, z nutami, które są utworem Wacława Szamotulskiego.
  
wchelminiak
10.04.2013 14:51:56
poziom 4



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: Czarnków --> Gajewo

Posty: 341 #1308924
Od: 2013-3-21
Oczywiście, że Słowo + życie. Bez żywego Słowa , nie ma życia wesoły
Rzeczywiście nie należę do kościoła katolickiego, ale nie mam też żadnego problemu z tym, że katolicy wyznają inaczej, każdy ma swoją potrzebę. Jednakowoż cieszy mnie bardzo, jak widzę/słyszę/czytam, że członkowie KRzK czytają Słowo i żyją nim. Wybaczcie, że piszę trochę jako ciekawostkę zoologiczną, jednak nie spotkałam na swojej drodze zbyt wielu takich wesoły

Jahwe Jehowa, to to samo, tylko inaczej czytane. Nie znamy dokładnego odczytu Imienia Boga, są tam tylko spółgłoski wesoły
Nie ma to jednak znaczenia, znaczy to dokładnie to samo wesoły

A ten parafianin, no trochę jakby nietrafiony... Dzisiaj już nikt nie pamięta i nie pyta cóż to znaczy.
_________________
Waleria

www.pracowniarw.blogspot.com
  
Krzysztof
10.04.2013 15:09:30
poziom 4

Grupa: Użytkownik

Posty: 393 #1308947
Od: 2013-3-20
No to dlaczego pyta [a w podtekście sprawdzanie czyjejś wiedzy\A żywym słowem jest Jezus,Który mówi:Kto nie spożywa mojego ciała nie ma życia.A chodzi przede wszystkim o życie wieczne.
  
Esti
10.04.2013 15:21:34
poziom 6



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: podlaskie

Posty: 898 #1308953
Od: 2013-3-22
Słowo parafianin oznaczające ciemniaka jest już przestarzałe. Jednak to ciekawostka bo wszak mianem parafianina nie mianuje się od dziś. Teraz to słowo ma już inny wydźwięk ale warto wiedzieć skąd się wywodzi. Wracając zaś do Alleluja, Krzysztofie mówisz, że znaczy Chwalcie Pana. Tylko gdzie podziało się imię owego Pana? Jak napisała wchelmniak, Jah, Jehowa, Jahwe, teraz nikt nie jest w stanie powiedzieć na 100% jak brzmi oryginał bo brak samogłosek. Wiemy, że jest to imię Boga, zapisywane jest w najstarszych manuskryptach jako JHWH. Pan to nie imię Boże to tylko tytuł jak Prezydent, Premier czy Król ale każdy król ma jakieś imię prawda? Bóg też takie ma, chciał aby ludzie je znali bo w najstarszych pismach występuje ponad 6000 razy. Jezus na apostołów wybrał ludzi prostych owszem. Jednakowoż stare znaczenie słowa parafianin ma wydźwięk negatywny, to nie to samo co prosty.
_________________
http://ostatnizakret.blogspot.com/
  
Krzysztof
10.04.2013 16:46:36
poziom 4

Grupa: Użytkownik

Posty: 393 #1309046
Od: 2013-3-20
Droga Esti.Pięknie to wszystko ujełaś.Tylko po co było pytać.Natomiast pytam uczciwie w jakich pismach Naliczyłaś te 6000. Chyba mogę spytać? Jakiej jesteś opcji
  
Esti
10.04.2013 20:47:35
poziom 6



Grupa: Użytkownik

Lokalizacja:: podlaskie

Posty: 898 #1309287
Od: 2013-3-22
Bardzo proszę drogi Krzysztofie.
Biblia gdańska- imię Boże występuje raz, w 2 Mojżeszowej 6:3
Biblia Tysiąclecia (wyd.1)występuje w całych Pismach Hebrajskich z wyjątkiem Psalmów. W wydaniu 2 tłumacze wprowadzają imię Jahwe również do Psalmów, natomiast w wydaniu 3 i następnych pod naciskiem episkopatu zostało ono poza nielicznymi wyjątkami usunięte.
Przekład KUL-u- występuje w całych Pismach Hebrajskich. W dodatku do Księgi Wyjścia można przeczytać, że w samych Pismach Hebrajskich Bóg nazwany jest tym imieniem 6823 razy.
Biblia warszawska- 2 Mojżeszowa 6:3
Biblia poznańska-występuje w całych Pismach Hebrajskich.
Biblia Szymona Budnego (1574)- występuje w Ewangelii Mateusza 1:20,22,23; 2:13,15,19; 4:7,10; 5:35; 22:37,44.

Imię Boże występuje w takiej liczbie jak napisałam w najstarszych dostępnych manuskryptach. Biblia Tysiąclecia, która przecież jest tłumaczona przez katolików jak sam widzisz zawierała imię Boże w dużej liczbie, później zostało ono usunięte.
_________________
http://ostatnizakret.blogspot.com/
  
Electra28.03.2024 12:56:49
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 4>>>    strony: [1]234

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » POGADUSZKI » COŚ DLA DUSZY...

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny