Kozy - problemy natury prawnej ( wredni sąsiedzi itd.) Kozy - problemy natury prawnej ( wredni sąsiedzi ) |
Chyba mi się udało...nic szczegółowo nie piszę żeby nie zapeszać, ale jest nadzieja, na razie ostro zapierniczam, za moment jadę na "nowe", stawiamy malą obórkę na szyko, tyle, żeby miały się zwierzaki gdzie wyspać. Jeśli wszystko pójdzie tak jak ma iść to w czerwcu zrobię reportaż z całości ,) Ale żeby nie było tak różowo to są i czarne strony... Na jeszcze szybciej niż szybko robiłam w obecnym (starym) miejscu monitoring. Moje kozy są rozpaskudzone z jedzeniem do bólu, jeśli coś spadnie na ziemię, za skarby świata nie podniosą. Czasem na to się wściekałam, ale teraz mają wszystko wybaczone. Bułki nafaszerowane trutką zostały po prostu zadeptane. Niestety kozioł, żarł wszystko co mu w pysk wpadło (nie, nie był głodzony, nie dostawał za mało ) po prostu taki żarłoczny dziwoląg był z niego... Niestety był... Za rękę truciciela nie złapałam, ale jeden z nowobogackich kilkakrotnie rzucał teksty w celu "jak by taki co zeżarł to i wyrejestrowaniem by nie było problomeu", albo " jak by go na pastwisku co załatwiło to nie było by źle". Patrzeć dziad nie mógł na zwierzaki, jak i one na niego. Przed gadem nawet koty uciekają a i żaden pies nie podejdzie. No i tak stado zmniejszyło mi się o jednego AN, został jego syn którego pewnie będzie trzeba sprzedać aby nabyć "nową krew" bo stadku zostaje jego matka i siostra...Powoli ogarniam wszystko ale niektórzy ludzie to sk#$%^*^%^%$^$%^%*^ny. |