Długa niezdiagnozowana choroba kóz- przewracanie się
Tak, to że koza padła szybko to w sumie jedyny plus tej sytuacji, poprzednia nie chciala sama paść i cierpiała ona i ja tez.
To była bardzo ważna koza dla mnie. No ale takie życie.

Aktualnie robię badania no i czekam na wyniki.

Co do zarobaczenia, bardziej obstawiałabym jakieś pierwotniaki czy cos, bo zarobaczenie przy takim odrobaczaniu chyba nawet jesli jest to nie tak duże by zabić koze.
Ale to sie okaże po badaniach.

Ktos pytał czym karmie.
Ano karmie wszystkim co koza ze chce zjeść.. jęczmień moczony w tym witaminy, owies czarny, siano, słoma ( nie muszą jej jeść ale lubią), suchy chleb, a w sezonie to wiadomo, pastwiska, do listopada pasły sie na poplonie, czasem jakieś pozostałości po ogródkach warzywnych zjadały, co sie dało, oczywiscie z uwagą na rosliny szkodzące zdrowiu.
Całą wiosnę przywoziłam im tony trawy z miejsca gdzie trawa juz byla a u mnie jeszcze nie.

Co do witamin, no to od jesieni dostaja preparat, mieszkają bardzo fajnie bo mają dostęp świeżego powietrza i bez posrednio wpada do nich słońce, mają sucho, wilgotność bardzo optymalna, ta padnięta koza dostała wcześniej witaminy w zastrzyku, na koniec jeszcze sporo magnezu.... nie wiem czy można sie do czegoś doczepić.

Powiem szczerze ze ona juz od przedostatniego porodu miała problemy, wtedy miała zapalenie płuc i ochwat metaboliczny, rok temu jako kotna zasuszona, miała problemy gastryczne, jakies wzdęcie czy cos, po ostatnim porodzie stracila mleko, ale lekarz dla zastrzyki i wróciło, tylko potem miala kulki kazeinowe które zatykały strzyk i trzeba bylo ją tez poleczyć, no i potem odtykać przed dojem.

Czasem myśle ze może to jednak była kozia starość.....


  PRZEJDŹ NA FORUM