Rozstania z kozami
Moja Mela odeszła w poniedziałek wieczorem, a przyjechali po nią w środę rano. Też było gorąco i Mela "rosła". Traumatyczne przeżycie, ale synowie zawinęli ją po śmierci w prześcieradła i ten pan, który przyjechał, powiedział że nie musimy jej odwijać. Przynajmniej tyle... zresztą był bardzo delikatny (że tak powiem) i zabrał ją w taki sposób, że nie było to takie okropne.


  PRZEJDŹ NA FORUM