Problemy trawienne: wzdęcie, zatrzymanie żwacza
Masuje. Przeganiam. Nie jest wzdęty. Już ręce mi odpadają od tego masowania. I NIC. Trzeci dzień.
Najgorsze, że ni stąd ni z owąd. Jeść dostawał tak jak zawsze, i to co zawsze. Woda cały czas - 2 razy dziennie nosze letnią.On nigdy żarłoczny nie był i nie jadł do wypęku.Przez ostatnie dwa dni dostawał owies. W zasięgu pyska miał wiązkę słomy owsianej, A w kojcu siano. Jest zamknięty w boksie. Nie ma dostępu do żadnego innego żarcia niż to, co dostanie do karmidła. Jedynie nieograniczony dostęp do słomy pszenicznej i owsianej.

Prawie 2 tygodnie temu, w sobotę wzięłam kozła na krycie. Ten kozioł w nocy przedostał sie do Stefana. Rano jak przyszłam Stefan był wciśnięty w norke pod żłobem, tylko czubek nosa było widać. I został tam tak jakoś do 15.tej. Ale potem wyszedł, jadł, pił. Nie wyglądało, żeby był pobity, przez tamtego. Czy gdyby faktyczniee go pobódł i coś uszkodził, to dopiero po półtora tygodnia by się okazało? No i myślę, ze gdyby miał coś uszkodzone, to by się nie dawał wygniatać po tym brzuchu bo by go bolało i jakoś by uciekał, odsuwał się, stękał albo co? Już nie mam pomysłu. Wande przytkało, jak się nażarła pszenicznej śruty. I to zjadła jej sporo. Domowe leczenie - wódka i sól gorzka pomogły dość szybko. A ten na medykamentach różnych i nic.


  PRZEJDŹ NA FORUM