Problemy trawienne: wzdęcie, zatrzymanie żwacza
Nubirek, nie traktuje kozy jak ułomne zwierzę.Ale jabłka, jarzyny, daję pokrojone.Tak, żeby w razie czego nie stanęło w poprzek. Wiem, że dużym jabłkiem się nie zadławi, bo obserwowałam, jak wyjadały spod jabłoni. Ale małe brały w pysk i z tym jabłkiem łeb do góry. Wiesz, każdy ma swojego prywatnego hopla. Mój na szczęście skutkuje jedynie tym, że dodaję sobie pracy rozdrabniając im wstepnie, to co dostaja do jedzenia. Na tyle, żeby same jeszcze przegryźć musiały zanim połkną.

kozoola, na wsi kozy były i przed wojną i po wojnie. I niekoniecznie u największej biedoty. Mój mąz z kmieci, a u nich tez koza była. Ubodzy ludzie trzymali kozy, bo, nie mając własnych areałów można je było po miedzach i drogach wypasać.
W dalszym ciągu pokutuje takie skojarzenie koza=dziad. I niektórzy właściciele mają podejście typu rachunek ekonomiczny - nie opłaca się leczyć, bo leczenie kosztuje więcej niż koza. Ale, żeby weterynarz kierował się rachunkiem ekonomicznym mojej kieszeni to granda. I to granda wieloaspektowa. Analogicznie rozumując, nie powinien mi leczyć psa, którego zgarnęłam z ulicy, bo mam go zupełnie za darmo i mogę sobie ewentualnie zgarnąć za darmo następnego. A leczy i to za ciężką kasę.

Co do pasz łatwo fermentujących, które moga byc przyczyną problemów trawiennych: za taką uważam kukurydzę.
Ubiegłej zimy miałam trochę wysuszonej kukurydzy i próbowałam, po odrobince dawać razem z owsem. Zaczęły się pozlepiane bobki, więc zaniechałam. Nic innego nie dostawały takiego, co mogłoby być przyczyną. Dawałam po garści na pół litra owsa.


  PRZEJDŹ NA FORUM