Zadławienie
A jak ją poiłeś? Piła z wiadra, czy wlewałeś jej do pyska? Może poleciało jej do płuc i dlatego takie bulgotanie było słychać.

Kozy dławią się bardzo łatwo. Staram się uważać, żeby żadnych większych kawałków warzyw nie dostawały, czy nie zbierały jabłek. O ile jabłko jest duże - nie ma strachu, koza będzie sobiue z niego po kawałku odgryzać przednimi zębami. Ale małe bierze do pyska całe i wtedy może być problem.
Mimo, że tak uważam na to co daję im jeść ostatnio zdarzyło mi się, że z naciną buraczaną zaplątał się buraczek. Właśnie taki ni w pięć ni w dziewięć. I panienka złapała do pyska cały. Udało mi się odebrać. I właśnie wtedy pomyślałam o ratowaniu zadławionej kozy.
I jeszcze jedno: nigdy, absolutnie nie ciągnąć opornej kozy na obroży. Miałam taką sytuację z moją Wandą: prowadziłam ją, na lince przypietej do obroży, do obórki. W pewnym momencie Wanda się zaparła, a że to nie był dzień mojej anielskiej cierpliwości, szarpnęłam tę linkę. I Wanda opadła. Tak po prostu, jak stała, tak się położyła na brzuchu z łapami pod sobą. Trwało to maleńka chwilę -po czym wstała. Ale co ja się przez tę chwilę strachu najadłam!


  PRZEJDŹ NA FORUM