Zadławienie
Miałem taka sytuacje ze swoja kozą. Kiedy wróciła z pola zaczęła jeść marchew, która miała w korycie. A że już od kilku dni bardzo mizernie wyglądała odegnałem ja od koryta i zacząłem poić ją wodą z elektrolitami. Za jakiś czas zaglądam do niej a koza leży, ledwo zipie, piana wypływa jej z ust. Nie wiedziałem co mam zrobić. Kiedy chciałem ja podnieść tuż na samym końcu szyi poczułem taka wielką twardą gule od razu domyśliłem się, że to marchew. Szybko podniosłem ją za tylne nogi i zacząłem szarpać, ale to nic nie dawało. Koza już nie mogła oddychać, o oczy miała całe czerwone i prawie wyszły jej na wierzch. Myślałem, ze to już koniec. W końcu zawołałem brata, żeby mi pomógł. Złapałem ten kawałek który utknął jej w szyi i zacząłem przesuwać do gardła. Brat otworzył kozie pysk a ja wsadziłem jej palce i próbowałem chwycić ten kawałek marchwi. Było strasznie ciężko,ale udało mi się go wyjąć, palce miałem całe pogryzione i zakrwawione. Koza zaczęła szybko oddychać, jednak ten oddech bardziej przypominał jakieś chlupanie wody. Zadzwoniłem do weta, ale on stwierdził, że skoro już to zostało usunięte to wszystko powinno być ok. Zaglądałem do niej jeszcze kilka razy jednak za każdym razem kiedy brała oddech słychać było takie dziwne "bulgotanie", miałem nadzieję, że to minie. Na drugi dzień idę do odory a koza leży martwa, widok masakryczny. Do teraz nie wiem czy to stało się na skutek tego zadławienia czy choroby... płacze


  PRZEJDŹ NA FORUM