Meczenie u kóz- przyczyny
Och, bo się zarumieniłam (na plecach, żeby bardzo widać nie było)
Mi błyskawicznie przeszło zwracanie uwagi na meczenie moich kóz, jak usłyszałam ten świdrujący wrzask bliźniaków zza płota. Na prawdę kozie mee, to przy tym pestka, więc spoko.
A one tak się często drą z miłości do nas: u mnie jest tak, że leżą larwy w obórce, mają wszystko co im potrzebne i jest spokój i cisza. Ale niech tylko usłyszą, że się pojawiłam w pobliżu, natychmiast powstań, stoją przednimi łapami na przegrodach, wzrok utkwiony w drzwiach i wrzask.
Identycznie jak się pasą na trawce - skupione na skubaniu do momentu, gdy zauważą, ż epomykam chyłkiem na grządki. Koniec skubania i wrzask. No, bo jak to można tak ignorowac kozy - byc pobliżu i nie podejśc, nie poskrobac między nibyróżkami, nie poklepac po łabędziej szyjce.
A swoją drogą, to skrobanie, myzianie i klepanie w obie strony działa. I gdyby tak więcej ludzisków miało kontakt z kozami (taki, jaki mają obecni tu kozomaniacy, nie - pozyskiwacze przemysłowi koziego mleka), to Twoja cudna jurta Edis słuzyłaby tylko do spania.


  PRZEJDŹ NA FORUM