Meczenie u kóz- przyczyny
Wiesz LGPOWER, że często robimy z róznych powodów z igły widły. Zwłaszcza, że jako hodowcy takich dość nietypowych zwierzaków, jesteśmy pod "obstrzałem" otoczenia, często postrzegani jako "inni inaczej". I często pod presją otoczenia. Bo jak nikt w okolicy niczego nie chowa, a u nas się koza drze, to ktoś może coś miec naprzeciwko. Ja tak miałam przedwczoraj: przez płot zgnieździła się spadkowo, na doskok, taka "miastowa" paniusia. AA moje kozy pod tym płotem właśnie darły ryje, bo "juuuż dooo dooomku" chciały. I ja w stresie, że babie coś może być nie na łapkę sprzatałam te kozy.
A wczoraj do niej przyjechały dzieci z wnukami i te wnuki darły twarze na takim świdrze, że w uszach dzwoniło. Kudy tam moim kozom do nich.

No to stwierdziłam, że w końcu mi chyba młotek potrzebny, żeby sobie wreszcie rozumku napukać na stare lata.

Więc, jak wiemy, że kozie nic nie dolega, to musimy po prostu "się przyzwyczaić" i ignorować wrzaski.
Zresztą, tak mi się wydaje, że koza, która cierpi FIZYCZNIE, w sensie chora jest, raczej się nie drze. Chyba, że zaplatana noga albo cóś. Ale mój Stefan kiedyś sobie zaplątał i tez się nie darł, a miał duży dyskomfort.


  PRZEJDŹ NA FORUM