Oswajanie zdziczałej kozy - proszę o rady.
Na początek proponuję przysmaki, ale nie od razu z ręki wesoły To było by za proste...
Napisze jak ja oswajałam Uszatka [syna. Łysej] bardzo szczęśliwy bardzo szczęśliwy bardzo szczęśliwy Bo oswajanie Dzikiej, jest tu opisane jęzor
Przychodziłam z przysmakiem, ale Uszatek był za mały na chleb, do tej pory go nie bierze, tylko od razu wypluwa jęzor W miseczce miałam dla niego starta marchewkę. Najpierw stawiałam mu przed "nosem" i odchodziłam jak najdalej, ale tak żeby mnie widział. Co dzień, zostawałam kawałek bliżej. Przyszedł moment, że Uszaty jadł z ręki, ale maksymalnie wysuniętej do przodu wesoły W końcu jak tylko wchodziłam z charakterystyczną miseczką do stajenki, Uszaty sam przychodził pod drzwi do mnie wesoły
Teraz to ogromny pieszczoch bardzo szczęśliwy
A jak dzielę wieczorem jabłko między nim, a Dziką to ręce chcą mi zjeść jęzor

Oswajanie nie jest trudne, trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość i broń boże, nie krzyczeć, nie robić gwałtownych ruchów, nie wiązać . Zwierzę samo musi Ci zaufać, a Ty musisz pokazać, że jesteś wart tego zaufania.


  PRZEJDŹ NA FORUM