Dojenie kozy w praktyce. |
LadyM. pisze: Ja tak robiłam z moją czarną wariatką- znosiłam jej "bukieciki" zielska: krwawnik, wyczka, mlecze, bratki, rumian. I tą wiąchę trzymałam w ręce przed pyskiem, a koza bokiem uwiązana pod ścianą. Drugą ręką ewentualnie przytrzymałam tylną nogę. Dopóki wyskubywała zielska z ręki, dopóty kózka piła (normalnie jej nie dopuszczała). A strzyki miała na poczatku jak wypryski. Koźlęta zrobiły robotę. A czy ta koza miała tak po każdym wykocie? Czy tylko przy tych jednych koźlętach. Szczerze powiedziawszy to ręce mi już opadają, czasem nie mam już siły. Zastanawiam się czy jej nie sprzedać, tylko kto mi kupi taką upartą, wyrodną matkę |