Pogryzienie kozy przez psa |
No i u mnie nieszczęście. Dziś jakieś psy pogryzły moje kozy, wszystkie trzy, w tym jedna jest kotna. I o nią martwię się najbardziej, bo najbardziej ucierpiała. Zadzwoniłam do weterynarza, wytłumaczyłam, bez problemu zgodził się przyjechać po pracy, bo jeszcze gdzieś w mieście pracuje. Przyjechał, obejrzał. Myślałam, że trzeba będzie szyć, bo kilka ranek groźnie wyglądało, ale wytłumaczył, że takich ran nie zszywa, bo to są rany kłute, a po zszyciu może tam się gromadzić krew, ropa itp. Bałam się, że będzie bagatelizował czy coś, ale na szczęście nie. Wyciął sierść wokół ran nożyczkami, zaaplikował antybiotyk w maści, dodatkowo Milka (ta kotna) dostała zastrzyk z penicyliny. Zostawił maść na kolejne dni, poinstruował itd. Dowiedziałam się także, że kilka dni temu nawet robił kozie miniaturce cesarkę. Co do kóz, to są w szoku chyba. Choco i Inka -roczne to pieszczochy i odważne dziewczyny, nie usiedzą spokojnie w normalnych warunkach, za smakołyki by "zabiły". Teraz spokojne, leżą cichutko. Milka nigdy nie dała się głaskać, a dziś wtulała się we mnie,nie uciekała w ogóle. Czekając na weta głaskałam, przytulałam, mówiłam do niej, nawet przez chwilę nie było zawachania, żadnej oznaki, że chce odejść już ode mnie. Boję się, bo jest ryzyko, że z tego stresu poroni |