Nasze życie na wsi
No to i ja się wtrącę co do sąsiedztwa. Ja jeszcze w trakcie budowy, ale juz mi okradziono budynek gospodarczy z elektronarzedzi, agregatu prądotwórczego i przyczepki.., do tego prawie rok później pod tym samym gospodarczym zgwałcono u mnie dziewczynę - a sprawca znany w okolicy i co i nic...
Co do wszędołażenia - nic mnie tak nie wpienia jak zwali się rodzinka okoliczna i widzą że coś robię /maluję/muruję/kopię/betonuję to soti z założonymi rękoma i w dyskusje "wujek dobra rada" uderza ja to bym inaczej zrobił...
To samo tyczy się upraw... co ja żem wymyślił ? kosą spalinową 1,5ha kosić ??!?? A po co a na co jak jest roundap...
Nieważne że jestem nosicielem WZW B. ważne że roundap sprawę załatwi, a nie kosa czy glebogryzarka...
W tamtym roku posadziłem sadzonki winogron.. a tu patrzę jak mi przez pole popiernicza cała rodzinka rowerami i bach w te sadzonki kołami - noż istna kurwica mnie wzięła...
Ale generalnie nie narzekam - ludzie na wsi jakoś tak mniej chyba zadufani w sobie i bardziej skorzy do pomocy - a to mi sąsiad ciągnikiem z turem gruz przepchnie, a to jeden przyorze (niumiejętnie ale jednak), a to z rowu nieznani mi ludzie wyciągną, a to z błota zakopanego na własnym podjeździe podjadą terenówką z sąsiedniej wsi... tak wiec wszystko ma swoje uroki i wady.
A co do żarcia - z ostatniej chwili - skończył mi się domowy pasztet noworoczny i chleb - kupiłem pasztet w "żabce" do pracy - o cholera do ust tego wziąść nie mogę - pies zeżre wesoły Ale jak to się szybko człowiek do normalnego chleba, sera, jaj i pasztetów z przetworami przyzwyczaja.. - jak ludzie mogą jeść teraz takie cuś tych dyskontów ???


  PRZEJDŹ NA FORUM