Nasze życie na wsi
Na plus dodam, że u mnie nic nie ginie. Pomijam owoce w sadzie, które zbiera, kto żyw, bez pytania i ile chce. Ale co równiez godne szacunku - tylko jabłka, których jest nadmiar. Nie lezą na truskawki, śliwki. Nie lezą tez na grządki, no, w celu zwiedzania co rośnie i jak rośnie - owszem.
Na podwórzu jest otwarty podwójny garaż a w nim wiele na prawdę łakomych rzeczy - nie ma problemu. Pewnie już wyginęło to złodziejskie pokolenie, bo dawniej zdarzyło się nawet zaczepowi do przyczepy zginąć z podwórza. (A że znaczny był, bo w pewnym miejscu spawany, to wiadomo, czyją przyczepę teraz ciągnie)Inna rzecz, że moje kanapowe psy podnoszą jazgot, który by umarłego z grobu podniósł, o ile tylko ktoś w okolicy domu sie pojawi.


  PRZEJDŹ NA FORUM