Nasze życie na wsi
Jakieś straszne straszności opowiadacie, moje siedlisko jest na granicy 3 wsi, z tym że do ludzi mam trochę dalej niż przez płot, ale nie słyszałam żeby ktoś komuś po ogródku łaził, no chyba że się woła.
Były drobne i mniej drobne wyczyny typu: cebulę ukradli, bo przy szosie rosła; mnie się do domku włamali i 2 piwa + maskę do spawania wzięli( jeszcze 3 ściski stolarskie mężowskie, ale te były na zewnątrz); mój wujo (lat 80 z hakiem albo i pełne 90) próbował świerka na choinkę przerobić u ludzi mieszkających 2 km od Domu Pomocy w którym mieszkał( kto miał to zanieść nie wiadomo) i inne kradzieże paliwa.
Tylko to są sprawy "insze" i posesje z zasady nieogrodzone.
Na ogrodzone nikt nie lezie zwiedzać. A lampić to pewnie delikatnie się lampią, tylko nie słyszę,żeby jakoś specjalnie nachalnie,nawet tam gdzie płot w płot mieszkają. Co nie oznacza że nikt nic nie wie.

Ale jak w środku nocy przywieźliśmy naszą chałupkę pt. domek holenderski, na niskopodwoziówce z pilotem, wszystko na kogutach, to pielgrzymki były.


  PRZEJDŹ NA FORUM