Nasze życie na wsi
niestety, ale dużo prawdy w tym co piszecie smutny
i nie chodzi tu tylko o młodych. ludziom zwyczajnie się nie opłaca. i ja to rozumie, bo jako osoba hodująca drób, kozy i króliki i musząca kupić praktycznie całe jedzenie dla zwierzyńca, wiem najlepiej jak na tym wychodzę. na początku tylko dopłacaliśmy do tego zdrowego jedzenia, ale nas cieszy, że możemy zdrowo jeść, a ja robię to co lubię, bo zwierzaki, a szczególnie ptaki to moja wielka pasja.
na wsi u siebie jajek nie sprzedam, bo ludzie wolą iść do sklepu i kupić jajka po 35 groszy, ja mam za drogo. wg. tych co nic nie robia i nic nie chowają powinnam sprzedawać taniej niż sklep oferuje. ale przebrnęłam i przez to. teraz mam regularnych odbiorców, których przybywa. odbiorców świadomych i chcących zjeść zdrowe i smaczne jajko czy mięsko. w obecnej chwili drób utrzymuje mi wszystkie zwierzaki. my mamy za darmo mięso, jajka i w sezonie mleko. za darmo w tym sensie, że ze sprzedaży jajek opłacam całą zywność dla zwierzaków. nie liczę oczywiście zużytego prądu i mojego czasu wesoły
ale trzeba chcieć. mi nie przeszkadza to, że rano zamiast iść przed lusterko i robic makijaż ja idę do zwierzyńca. nie przeszkadza mi, że nie moge pomalować paznokci, bo przy zwierzakach i polu do obrobienia nie mogę mieć długich paznokci. wreszcie nie przeszkadza mi, że w sklepie zamiast modnie sie ubrać, ja szukam wygodnych dresów, bo do stajni stroić się nie będę. czasem tylko szkoda mi, że nie wyjedziemy na wakacje nigdzie, bo nigdy w życiu nie oddała bym nikomu pod opiekę moich zwierzaków.
na początku też sie rodzinie podobało jak dostali darmowe jajka czy warzywa. teraz nie ma. rodzina męża mieszka na wsi, warunki maja na trzymanie zwierzaków i stajnię , której im zazdroszcze. ale szwagierki wolą pachniec i wyglądać niz trzymać chociaż kilka kur dla dzieci. ja juz tez nie daję, bo wolę sprzedać. moja mama mieszka w mieście, więc czasem dostaje, ale tylko jak mam na zbyciu. jak chcą warzywa czy owoce, to niech przyjada i pomogą. skończyło się dawanie za darmo. mi nikt nie daje za darmo. nikt też nie widzi ile mnie to pracy kosztuje.
często słyszę :"co Ty masz do roboty? nie macie dzieci, to cały dzień nic nie robisz" no tak, bo wg. niektórych do zwierzaków idzie sie rano drzwi otworzyć i nasypać jedzenia, czyli schodzi to 5 min. i wieczorem zamknąć, czyli dziennie niespełna 10 min. roboty. no i wszystko mam za darmo.
u mnie na wsi kilka osób trzyma jeszcze drób, dla jajek. czasem dla mięsa. ale ludzie wolą mięso ze sklepu, bo szybko sie gotuje i jest "smaczniejsze"
znam po sąsiedzku babkę, co ma 3 krowy. amleko kupuje w sklepie, bo swoje jej śmierdzi....bez komentarza


  PRZEJDŹ NA FORUM