Nasze życie na wsi
No, to ja mam o tyle dobrze, że mi nic nie ryczy. W najbliższym sąsiedztwie nie ma dzieci w odpowiednim do ryczenia wieku (chociaż w dwóch domach rosną). Palenie świństwem się skończyło w zasadzie, a miałam takiego sąsiada, który na ogrodzie spalał ścinki styropianu zwożone do niego przyczepami przez firmę budowlaną. Latałam za zołzę i straszyłam prekuratorem, kosztami leczenia i innymi takimi, bo mi dziecko zaczynało objawy astmatyczne przejawiać.
No i teraz jest jako tako. Nawet drogę ostatnio udało się zrobić, co sto lat twoja/moja była. Lajcik.
Co prawda tą póżną jesienią sąsiadki kurka mi zbombardowała totalnie ogródek ziołowy, ale sąsiadka się spięła i w drodze rekompensaty mnie jajkami obdarowała w ilości szt 5. Ale doceniam, doceniam, bo ona ma tylko 3 kury, a w tej chwili chłopskiego jajka nabyć nie ma gdzie u mnie na wsi.


  PRZEJDŹ NA FORUM