Ludzie, kozy i ...
Ja planowałam kupno kóz od dawna, w zasadzie od przeprowadzki tu, czyli trzy lata. Byłam bardzo tym podekscytowana, ale jak komuś coś tam napomknęłam , to albo wielkie zdziwienie albo niedowierzanie albo głupawe komentarze. W zasadzie niewielka część znajomych i rodziny jakoś ze zrozumieniem przyjęła ten pomysł i plany. Nawet mój mąż na początku mówił : " bo moja żona chce mieć kozy". Później zmieniło się w : " my chcemy mieć kozy", a następnie jak pojechaliśmy po młode do Joli i spróbował serka, to było ku mojemu wielkiemu zdziwieniu: " musimy kupić jeszcze jedną kozę, ale taką już dojną" . I kupiliśmy. A teraz to już mówi, że "kupił kozy".
Prawda jest taka, że wszyscy zaakceptowali fakt, że mamy tyle zwierząt ( jeszcze kury i kaczki), ale nie ma jakiegoś entuzjazmu. Mówią, że się uwiązałam całkiem.
Albo drżą, by czasem im nie wlać mleka koziego do kawy.
Albo upierają się, że kozie mleko śmierdzi.
Albo, że kozy wyjedzą mi cały ogród.
Ale zdarza się też, że niektórzy ochoczo próbują mleka, serka i idą pogadać do kóz. Różnie jest, ale dobrze, że chociaż na forum można się "wygadać" nt kóz do woli
aniołekaniołekaniołek


  PRZEJDŹ NA FORUM