dżemy, konfitury i te pe
przepisy, uwagi, własna praktyka
Też pakuję w słoiki, dowolne ilości, ścieram na szatkownicy, bo na szarlotkę wydaja mi się lepsze plasterki. Początkowo to podgrzewałam lekko w brytfannie, żeby się łatwiej upychało. Aż stwierdziłam, że niepodgrzane też da radę upchać, a mniej zabawy.

Pewną ilość trę w maszynce elektrycznej na najgrubsze wióry, potem do naleśników albo drożdżówek.

W plastry tez mozna przystawką do maszynki, ale ja sobie spsułam ten plasterkujący bęben na burakach dla kóz. Jednak zelmer dziadostwo robił z jakiegoś miękkiego metalu.


Tyle, że suszone mają jednak inne zastosowanie. I też się przydają. Ale dużych ilości suszyć w tym piekarniku elektrycznym bym nie polecała. Trwa to trochę, no i ten prąd.
Kroiłam jak leci, bez drążenia. W końcu pestki i tak wypadną. A te błonki z gniazda nasiennego ostatecznie można albo połknąć, albo wypluć wcinając suszki. Gotowanych suszek jabłkowych z kompotu to raczej u mnie nikt nie wyjada.


  PRZEJDŹ NA FORUM