dżemy, konfitury i te pe
przepisy, uwagi, własna praktyka
Napisałam spostrzeżenia na temat tej frużeliny, ale mi zjadło, więc jeszcze vraz:
1. to co zrobiłam na pektynie zesztywniało. Dałam mniej niż do dźemów, więc mam nadzieję, że jak się zawartość słoiczka zabełta łyżeczką, to jednak będzie rzadsze
2. z tym na kartoflance i żelatynie, może być jak z Oli przetworem na galaretce Po pierwsze - rozwodniło się po zapasteryzowaniu, Po drugie słoiki złapały bardzo słabo (może to te pancerne złote pokrywki) Sprawdzałam po ostygnięciu, niby było Ok, a za chwilę jeden słoik zrobił "pyk" sam z siebie. Sprawdziłam jeszcze raz i okazało się, że odkręcają się bardzo łatwo (normalnie pasteryzowane słoiki daję synowi, albo walczę z nimi nożem)Wymieniłam pokrywki i zapasteryzowałam jeszcze raz. Sprawdzę dopiero jutro. Dodam, że pasteryzowałam równocześnie soki i konfitury i wszystko trzymało super.
No, zachciało mi się frużeliny. Prościej było zamknąć wiśnie we własnym soku, a frużelinę zrobić z tego w razie potrzeby.

Sposób pasteryzacji, to kwestia praktyki własnej i doświadczenia. Ja na początku mojej "kariery" gospodyni domowej miałam tylko kiepski piekarnik w kuchni węglowej, potem, ale to już bardzo dużo później i przez długi czas - piekarnik gazowy. Więc ten gar wszedł mi w nawyk po prostu. A teraz już mi się nie chce ćwiczyć od nowa. Gar mam taki poręczny, ten sam przez jakieś 20 lat. Wchodzi 10 słoików dżemowych, duzych odpowiednio mniej. Do piekarnika wchodzi na raz odpowiednio więcej, nawet nie pamiętam ile (ile Olu?)I faktycznie zaleta ta, że bez pary i dźwigania (ja w zasadze nie dźwigam - ustawiam na kuchence, nalewam wodę, wstawiam słoiki i ew. dolewam. Potem wyjmuję słoiki na kuchence) Kiedyś robiłam straszne ilości słoików i wtedy pasteryzwałam w takim garze, gdzie wchodziły mi 3 warstwy słoików.)


  PRZEJDŹ NA FORUM