Nasze życie na wsi
LadyM ale ja naprawdę nie potrafię autem dojechać od Października do Marca a w pozostałych miesiącach kiedy pada więcej niz 2 dni. W tym czasie auto parkuje 150 m od domu na drodze i z bucika, a jak przegapię prognozę pogody albo poprostu zignoruje to tak jak ostatnio telefon do pracy ze nie dojadę i do sąsiada żeby mnie ciągnikiem do drogi przynajmniej wyholował.
Jeśli niewierzysz zapraszam w porze deszczowej do mnie, nie mówiąc o zimie gdzie tira wełny do ocieplenia poddasza właśnie nosiłem z drogi pod dom bo nie było szansy na podjechanie.
A najlepsze to że niemogę utwardzić tego gruntu bo to łąka i jadę z uprzejmości przez 2 działki ale tylko ok 100m przez cudze. Moja droga jest wyznaczona wg dokumentów w 1932 roku i biegnie starą trasą gdzie na chwilę obecną miałbym 400 metrów przez zaorane pole.
Tak że jeśli o uroki wsi i dojazd to jestem 100 lat wstecz. Prąd mam ale tylko 1 Fazę która przyszła z "Elektryfikacją wsi" jakoś w latach 50-60.
Woda ze studni - na szczęście od roku przez hydrofor, no i w tym roku w końcu przeskakujemy na swój warzywnik ale niestety 5 ar zrywania darni i trawy żeby coś posiadzić i to praca łopatą, haką i grabiami.
Narazie truskawki sa i 36 krzaków malin.
Mam dogadane już nauki u pszczelarza więc ule też stana u mnie w sadzie. Sad stopniowo karczuje z samosiejek bo sad 20 lat zapuszczony i zostawiam stare drzewa. Są złote renety i antonówki i inne stare odmiany jabłoni, śliw czy czereśni. No i dzikie wiśnie i leszczyna.
Napewno powoli będę chciał swój zielnik zrobić bo za młodego jak miałem 10 lat to ze swoją babcią w górach chodziłem i zrywałem a to dziurawiec a to centurie a to krwawnik i wszystkie te chabazie na coś były.


  PRZEJDŹ NA FORUM