Po raz pierwszy maluch miał pełny brzuszek i sam dał znać, że jest najedzony. Po prostu... poszedł spać. Dobrze, że nie przestawiłam go na flaszkę. Koźlaczek coraz bardziej kombinuje jak tu się napić samodzielnie. Wymaga jeszcze pomocy ale jest coraz silniejszy. Fakt jest dużo mizerniejszy od brata ale patrzę z coraz większą nadzieją na niego. Nie wiem jakim cudem w ogóle przeżył. Ja też nie rozumiem mojego szefa, i mam mu bardzo za złe, że nie zależy mu na zwierzakach. Ludzi zresztą też nie szanuje. Koźlaczka nazwę Piotruś. Nad drugim muszę jeszcze pomyśleć. |