Bardzo młoda kotna koza
Nikt mnie nie "wspiera", bo wsparcie mi nie potrzebne.Piszą ludzie aktywnie uczestniczący w forum w tej chwili, nie kiedyś tam... tamci pewnie przestali tu w ogóle zaglądać. Nie zadano pytania, lecz ostro skrytykowano moją wypowiedź i poddano negacji moją wiedzę. Większość wypowiadających się stosuje zbyt dużo pasz treściwych, choćby niedawna wypowiedź o kilogramie! jęczmienia dla młodej kozy, gdy podręczniki zalecają 0,4 kg zbilansowanej paszy treściwej przy produkcji powyżej 2 l mleka - koza rosnąca nie mleczna powinna dostać max 0,5 kg zbilansowanej paszy treściwej (we właściwych proporcjach uzupełniających i białko i energię)a nie 1 kg samej energetycznej. Jeśli podaje buraki cukrowe i inne warzywa czy owoce bogate w cukry to przy wysokiej zawartości białka w paszy strukturalnej ziarno jest zbędne. Wspomniano wcześniej że koza to nie krowa i bardzo słusznie. Koza jest genetycznie dużo bardziej prymitywna od krowy jeśli chodzi o fizjologię i biochemię układu trawiennego. Dla ras bardziej prymitywnych, lub tzw. kóz bezrasowych produkujących 1,5 - 3 l mleka na dzień pasza treściwa jest absolutnie zbędna, gdyż takiej kozie tak jak sarnie wystarczy trawa i siano, nawet bez takich dodatków jak moje. Koś kto zna się na wartości poszczególnych traw, ziół i motylkowych biorąc siano do ręki jest w stanie ocenić jego jakość i wartość pokarmową i w każdym rejonie da się nabyć siano lepsze jak i gorsze, trzeba po prostu szukać i sprawdzać każdą dostawę. Ja siano kupuję u sprawdzonego dostawcy, ale i tak jadę osobiście patrzeć co dla mnie ładują i czasem proszę o inny balot. Pomijam już fakt że koza sama z siebie woli trawy bardziej włókniste niż krowa i nie jest tak łasa na koniczynę czy lucernę, co świadczy o niższych potrzebach białkowych i lepszym wykorzystaniu węglowodanów strukturalnych = energii. Owca jest bardziej zbliżona do kozy pod względem potrzeb pokarmowych, a zapytajcie jak się je żywi w tatrach i beskidach -> słoma jest zbyt cenna na ściółkę, więc ścieli się igliwiem świerkowym, siano dostają głównie krowy, a owce głownie słomę i trochę siana,zero zboża, chleba czy okopowych i jakoś normalnie rosną, wydają zdrowe potomstwo i dają mleko, mało bo i owca mała ale w stosunku do swojej masy całkiem sporo, więc nie należy siać demagogii że życie matki i koźlęcia będzie zagrożone. Można czytać wiele artykułów,ale trzeba mieć trochę wiedzy teoretycznej by wiedzieć które mają jakąś wartość a które to dyrdymały i fantasmagorie rodem z głębokiego PRLu i z palca wyssane, bo takich nie brakuje niestety ani w internecie ani w czasopismach. Pytanie czy żywić zbożem przy kiepskim sianie albo jest próbą "przyłapania" mnie albo dowodem totalnej ignorancji bo oczywistym jest że zborze nie zastąpi niedoborów kiepskiego siana. Zbilansowanie paszy to dostarczenie odpowiedniej ilości równoważących się nawzajem białka i energii, plus cała reszta minerałow i witamin. Ketoza powstaje głownie z przyczyny skarmiania nadmiaru białka lub niedostatecznej ilości energii, a przy nadmiarze pasz energetycznych w stosunku do białka pojawia się kwasica - to tak w skrócie bo na prawdę jest to ciut bardziej skomplikowane. Koś kto pyta po co przed porodem stymuluje się matkę energetycznie na prawdę nie wiele wie o żywieniu. Dla laików znowu w skrócie wyjaśnię - ponieważ na początku laktacji pojawia się tzw. "deficyt energetyczny" u matki, to znaczy że o ile jest to sztuka średnio lub wysoko wydajna to produkuje mleko w takiej ilości że nie jest w stanie zrównoważyć wydatku składników mleka pobraniem pokarmu, zwłaszcza że bezpośrednio po porodzie u takich sztuk apetyt jest mniejszy, a zwłaszcza u sztuk nadmiernie otłuszczonych w trakcie ciąży - taka sztuka jest "leniwa" i woli spalać swoje zapasy energetyczne niż pochłaniać duże ilości pasz i rujnuje sobie w krótkim czasie wątrobę produktami spalania tkanki tłuszczowej i mięśniowej. Po to właśnie stymuluje się 2 tygodnie przed porodem by tego deficytu uniknąć lub chociaż go zminimalizować do bezpiecznych dla organizmu granic, ale również po to by odbudować kosmki żwacza (zredukowane podczas zasuszania przez fermentację octową z pasz włoknistych) których wzrost stymuluje właśnie fermentacja propionowa (zboża) a nie octowa (siano, słoma), a tylko sprawnie działający żwacz z dużą liczbą, długich kosmków i duża liczba bakterii fermentacji propionowej(przy zasuszaniu również zredukowanych niemal do zera) jest w stanie zapewnić wykorzystanie zbóż do produkcji dużej ilości mleka (jednocześnie ograniczając ryzyko kwasicy). Kiedyś krowa żyła u nas 26 lat do końca rodząc, pokrywając się za pierwszym kryciem i produkując zadowalające ilości dobrego jakościowo mleka, doskonałego do przetwórstwa serowarskiego. Dziś jak dożyje 7 lat, zaskoczy za 3 kryciem i odchowa się po niej w tym czasie 2 jałówki to ludzie mówią WOW!!!!. Mleko od HFów to już niestety tylko biała woda, kazeiny w niej tyle co na lekarstwo, co może cieszyć wyłącznie ludzi uczulonych na białka mleka krowiego bo akurat kazeina jest uczulająca najbardziej.

Życie nauczyło mnie że ludzka pamięć "bywa krótka", tak wolę to nazywać, by nie powiedzieć co na prawdę myślę, gdy koś coś obiecuje i się z tego nie wywiązuje. Ponieważ umowa ustna jest według prawa tak samo wiążąca jak pisemna, to negocjując warunki pracy, czy warunki handlowe zawsze taką rozmowę nagrywam, nawet prowadząc rozmowy tylko "potencjalne", na wypadek gdyby umówione warunki trzeba było przypomnieć, lub gdyby wystąpiła konieczność reklamacji. Jeśli transakcji nie sfinalizuję to zbędne nagrania kasuję, więc najprawdopodobniej już nie mam nagrania rozmowy w której proponowano mi zakup tej rok później padłej kozy, jak i drugiej rozmowy w której poinformowano mnie właśnie że ta rok temu proponowana koza padła, więc nie może być mowy o nieporozumieniu i pomyleniu z mojej strony oferowanych zwierząt. Poszukam jeszcze, bo w tym wypadku warto było by chyba pamięć komuś odświeżyć. Do niedawna moje odczucia co do "Hodowczyni" były umiarkowane, w tej chwili są już jednoznaczne. Notabene, pomysł by wychować sobie rozpłodnika samemu by się go nie bać, jest tak samo trafny jak inwestycja w Ambergold. To że się koźlątko niuniać będzie na rączkach nie oznacza że nie wyrośnie ono na pewno na narowistego kozła. Ktoś kto zna zachowania behawioralne, będzie podchodził do zwierząt z ostrożnością, ale nawet obcych nigdy nie będzie się bał, no chyba że trafi na ekstremalny przypadek, ale takie zwykle dostają w łeb i idą na grilla zanim skończą pół roku. Szansa na to by nie zepsuć zwierzęcia przez niewłaściwe reakcje gdy się czuje strach przed innym jest naprawdę znikoma.

Nie wiem o jakie wyssane z palca nowinki chodzi, bo jeśli o te dotyczące najnowszych badań z dziedziny żywienia przeżuwaczy, to wiadomości mam z pierwszej ręki. Czytam właściwe publikacje, nie te dostępne za pierwszym kliknięciem w Google, ale te po które trzeba udać się do uczelnianych bibliotek, bo pełnych artykułów w necie się nie znajdzie a tylko wzmianki o nich. Od lat mam kontakt z ludźmi wykonującymi takie doświadczenia tak w kraju jak i za granicą, czasem sama mam okazję w niektórych uczestniczyć. Staram się moim uczniom wpoić nie tylko minimum wiedzy podstawowej o hodowli zwierząt,ale i umiejętność właściwego korzystania ze źródeł, co akurat faktycznie nie trafia czasem nawet do jednego na trzydziestu, ale co klasa to inny "zestaw kart", jak kiepskie rozdanie to i najlepszy gracz Lewy nie ugra.


  PRZEJDŹ NA FORUM