Bardzo młoda kotna koza
Kilka osób pisząc do mnie na priv wyraziło ubolewanie,że szykanuje się tu osoby wyrażające inne poglądy niż "ADMINIstracja".

Na bezsensowne (bo nie wypada powiedzieć - głupie) pytania, mogą być tylko takież odpowiedzi,lub najlepiej ich brak. Ale odpowiem - nie ma mowy o żywieniu przeżuwacza bez paszy strukturalnej, bo jest to fundament ich żywienia. Powinno raczej paść pytanie co to znaczy "dobre siano" i jakie buraki i w jakich ilościach. Nie dodałam tego co jest oczywiste - że cały rok stosuję liściarkę, starając się przygotować ją z gatunków zawierających w liściach więcej białka, jak np susz pokrzywowy, że witaminy dodaję w miarę możliwości naturalne, zrywam i podaję np. młode pędy sosny. Siano kupuję tzw. "dobre" i mieszam na zimę dodatkowo z siano -suszem z lucerny, buraki podaję i czerwone i pastewne i półcukrowe w zależności od okresu i zapotrzebowania zwierząt. W okresie pastwiskowym siana schodzi mi na cale stado ok.1 balota bo od końca kwietnia do płowy października stado przebywa na pastwisku 24h/dobę, mając tam do dyspozycji wiatę gdy im za mocno wieje,pada czy zbyt grzeje słońce. Nawet zimą gdy temperatura nie spadnie poniżej -12 stopni Celsjusza wychodzą na wybieg na co najmniej 4 godziny dziennie. Dodatki paszowe i pasze treściwe to dla fizjologi zwierząt przeżuwających "nowinka techniczna", u krów stosowana od ok. 200 lat, a intensywniej od ok. 90 a u kóz, nawet tzw. ras "kulturalnych" jeszcze krócej.
U kóz saaneńskich można mówić jeszcze o chowie ekstensywnym, mimo że genetycznie jest to rasa "wysokowydajna" w produkcji mlecznej. Ale miałam okazje niemal tarzać się ze śmiechu wraz z członkami komisji hodowlanej u "hodowcy" krów HF który twierdził że prowadzi chów ekstensywny. HF jest już tak zaprogramowany że z głodu padnie a mleko da. Miałam u tego geniusza okazję oglądać 3 letnie jałówki!!! i prowadzić wysokich lotów rozmowę z Panią Zootechnik... po ogrodnictwie <:0. Rozwiązaniem problemów z wydajnością było wpieprzenie każdej krowie łychę rzepaku... i co roku wyjeżdża w tym stadzie ok 30 krów na ketozę, o innych chorobach nie wspomnę. Pan oczywiście ma o sobie takie mniemanie że serdecznie zaprasza profesorów by od niego się uczyli.
Taka jakby lekko analogia...

Mówiąc o hodowcy z wielkim, aż rocznym doświadczeniem też jedynie atak śmiechu można wywołać. Nie przeczę że są ludzie którzy mają predyspozycję i po prostu "czują temat" tak że na starcie popełniają mniej błędów niż inni, ale w przeciągu roku można zdobyć nieco doświadczenia gdy się pracuje ze stadem minimum 200 sztuk, wtedy jest szansa mieć styczność z dużą liczbą różnorodnych przypadków. W ciągu jednego roku ani nie wyhoduje się i nie odchowa we właściwy sposób koźląt by w fenotypie miały okazję dać świadectwo swojej wartości genetycznej, ani nie doświadczy się odpowiednio dużej liczby różnorodnych zdarzeń by mówić w ogóle o doświadczeniu.

Ponieważ amatorski chów kóz od paru lat przeżywa swój renesans i jest ostatnio modny, niektórzy wpadają na genialny w swej prostocie pomysł, by nie mając wiedzy i doświadczenia poradzić się tych którzy na pewno wiedzą dużo - udają się z zapytaniem do wykładowców na uniwersytecie. Profesorowie i doktorzy, zazwyczaj są przychylnie nastawieni, ale czasu na objaśnianie podstaw totalnemu laikowi nie mają, więc często odsyłają takich pytaczy do kogoś kto czasu ma nieco więcej i w ten sposób czasem ludzie trafiają do mnie. Czasem kupią jakieś maluchy ode mnie i korzystają z moich porad na bieżąco, ale większość chce mieć kozę już w wieku produkcyjnym i najlepiej tanio, wtedy pokazują mi ogłoszenia które wzbudziły ich zainteresowanie, a ja albo od razu mówię że tu warto lub zdecydowanie odradzam, albo dzwonię i zbieram wywiad. Dzwoniąc podaję się za osobę bez doświadczenia i zazwyczaj już po rozmowie telefonicznej wiem czy warto pojechać na miejsce i zwierzę obejrzeć, czy nie warto czasu tracić bo "ściemniacz łga w żywe oczy".
W jednej z takich rozmów ok 2 lata temu Szanowna Pani z okolic Buku proponowała mi zakup tej padłej później kozy, więc niech się teraz nie wypiera, a skoro się wypiera to wszystko jasne. W sprawie krycia jej kozłem też czasem ktoś zadzwoni z pytaniem czy warto, a ja pytam wtedy czy chce wprowadzić do stada alpejskie geny, czy chodzi mu tylko o maść, bo jeśli geny to wiem gdzie zwrócić się powinien.

Spora część gości tego forum bez bicia się przyznaje że ma nierejestrowane zwierzęta, więc ludzie, proszę, nie nazywajcie się hodowcami, skoro zajmujecie się tylko amatorskim chowem. Sama o sobie mówię że zajmuję się hodowlą amatorską, bo choć zwierzęta mam z absolutnie pewnym pochodzeniem to stadko mam niewielkie i trzymam je wyłącznie dla własnej przyjemności i zdrowia rodziny. W tej chwili nawet myszy mają rodowody, a psów bez rodowodu i licencji hodowlanej zgodnie z prawem nie wolno świadomie rozmnażać i sprzedawać.

Co do kozłów to jest oczywiste że decydują i geny i wychowanie. Wszędzie eliminuje się z hodowli sztuki wykazujące jakiekolwiek oznaki agresji, a te widać już przed upływem roku, więc trzymać capa którego się samemu boi i mówić przy tym o hodowli to totalne nieporozumienie. Generalnie jeśli człowiek w ogóle boi się zwierzęcia to nawet mając w rękach właściwy materiał genetyczny najprawdopodobniej go zepsuje nie mając zielonego pojęcia o jego podstawowych potrzebach behawioralnych, a taki stan rażąco bije w oczy u szacownej Hodowczyni.

Ponieważ fora teoretycznie służą do wymiany wiedzy to nie wypowiadam się na forach np. pszczelarskich, bo choć czytam sporo literatury w temacie to fachowcem jednak w tej dziedzinie nie jestem.

Kto chce się czegoś dowiedzieć i nauczyć, zadaje pytania: co,czy,jak i dla czego? Są też ludzie całkowicie na wiedzę odporni, za to szeroko upubliczniający swe teorie i krytykujący wszystkie inne od nich odbiegające.
Książki czy artykuły trzeba czytać ze zrozumieniem, a do tego zazwyczaj potrzebne są jednak minimalne podstawy teoretyczne. Można się np. opierać na "Normach Żywieniowych", ale trzeba wziąć poprawkę na to że niezależnie od systemu: INRA czy DLG normy stworzono opierając się na badaniach prowadzonych we Francji i Niemczech i hodując czy chowając w naszych warunkach klimatyczno-glebowych nie możemy się na nich opierać bezkrytycznie. Już w tej chwili za amerykańskimi badaniami podobne przeprowadzono i u nas i w hodowli krów HF wprowadza się powoli w okresie zasuszania dawki o 50-30 % niższe niż każą stosować "Normy Żywieniowe" a skutkiem tych doświadczeń jest poprawa zdrowotności krowy oraz cielęcia (przez bardziej wartościową siarę)oraz poprawa wydajności. Koza jest mniej zmanipulowana genetycznie przez człowieka i tylko jej naturalna odporność na ludzką niewiedzę pozwala jej często przetrwać szczere chęci swoich właścicieli.


  PRZEJDŹ NA FORUM