Poród u kozy
Występowanie problemów w trakcie porodu, porady
Wiem,że już w drugim temacie piszę to samo,ale niestety muszę,bo sytuacja widzę,że na 100% opanowana chyba nie jest.
U mnie wczoraj pierwszy,tegoroczny wykot i tragedia.
Z wielkim trudem wyciągnęłam martwego koźlaka smutny
Koza,3 wykot,pierwszym razem pomagałam wyciągnąć kózkę,za drugim razem bez problemowo się wykociła,a teraz.........?Masakra.Wykot planowo na ten tydzień,rano był śluz,no ale wykotu się nie spodziewałam,bo ta koza "śluzuje"nieraz tydzień przed wykotem.Wymię flaczki,więc poród jeszcze nie dziś(za każdym razem na 2 tyg przed wykotem wymię się powiększało,a w dzień wykotu-napakowane po "brzegi").
Dziś dzień zabiegany,więc przy obórce cały czas nie miałam czasu czuwać.
Po południu pojawił się "flak "z dróg rodnych.No,to mnie zaskoczyła,jakim cudem wykot,skoro wymię flak???
Nie u niej.Wisiał flak,ale nic się nie działo.Wsadzam paluchy,a tam nóżka......zakręcony
Sprawdzam dalej,głowa,a drugiej nogi jak nie widać,tak nie widać.......
Koza niby rodzi,niby nie.....Koźlak martwy-to wiem na pewno.
Przy próbie wyciągnięcia odkleiła się raciczka.Koźlak po wyciągnięciu okazał się koziołkiem.Martwy smutny
Pyszczek otwarty,sierść nie schodziła,za to jego brzuch.....dziwny, miał od groma wody w środku.Koźlak rozwinięty normalnie.
Tel po weta.Koza dostała oksytocynę,bo nie wie byłam pewna,czy nie ma drugiego koźlaka.Jednak okazało się,że po sprawdzeniu-nie było.
Dał osłonowo na macicę antybiotyk.Dodatkowo jadę do "mojego weta",który jest cały dzień niedostępny,po pałeczkę osłonową do macicy.
Taki to dzień dziś masakryczny.Już normalnie mam doła na kolejne wykotyneutralny
Tak myślę,czy inna koza,która była razem z nią,nie walnęła ją z główki i dlatego taka sytuacja?
Sama nie wiem,gubię się w domysłach,wet też nie ma pomysłu co i jak.

Pojechałam wieczorem do weta po dużą tabletkę,osłonowo na macicę,włożyć ją miałam jak najgłębiej.
Tabletka włożona,koza chciała ją wypchnąć(wyprzeć),więc musiałam lekko ścisnąć srom,żeby nie "wydaliła jej".
Wet mnie załamał.Powiedział,że w 75% przypadkach kozy po takich akcjach problemowych,gdzie trzeba interweniować w macicy,padają.Wet mówił,że nie wiadomo jak długo martwy koźlak był w kozie.No i problemowa akcja porodowa z interwencją w macicy-to wszystko dla kozy jest dużym obciążeniem.
No,to mam doła na całej linii.
Obserwuję kozę i :podjada sianko,chodzi normalnie,z tyłu -z dróg rodnych żadnych wycieków ropnych nie ma,nawet nie krwawi,trochę jakby wody połączonej ze śluzem- jasnożółty odcień od tabletki.
Wiecie,że już zgłupiałam?Sama nie wiem,czego mogę się spodziewać.Wet mówił,że u kozy zapalenie macicy idzie dość szybko.według niego nic więcej,poza czekaniem,nie można zrobić.
Czy ktoś z Was wie po jakim czasie wiadomo,że koza nie ma stanu zapalnego?
Chodzi o to do ilu dni może być taka sytuacja,że "coś się może wydarzyć"?
łażę do obórki,mam full spraw do pozałatwiania,więc muszę wyjechać.Kurcze,chyba z nerwów oszaleję smutny


  PRZEJDŹ NA FORUM