Nasze życie na wsi |
Wiem,wiem-nie każdy na wsi czuje się jak "ryba w wodzie" Ja od urodzenia wioskowa jestem.Pamiętam,że jako dzieciak,rodzice mieli gospodarstwo,to trzeba było pomóc. W pole traktorem jeździłam już od zawsze,jako kilkulatka w żniwa na polu w traktorze spędzałam czas,to w gospodarstwie,pilnować,żeby świniaki podwórka nie przeryły.U nas kiedyś każdy gospodarz świnie wypuszczał na podwórko,żeby nie kręciły się pod nogami,gdy sprzątano ich lokum. Dzieciaki(ja i o rok młodszy brat)mieliśmy za zadanie pilnowanie,żeby nie zryły podwórka,a potem wpędzanie do chlewika,gdy rodzice posprzątali już.Nie ważne,że locha,czy duży tucznik,trzeba było pilnować i już. Nie raz miałam cykora,bo taka duża locha,to nie była frajda jej pilnować.Jedną pamiętam do dziś,wykrzywiony ryjek,zeza chyba miała,a wredna jak diabli.Nigdy nie wiadomo było kiedy podbiegnie.Patrzyła w jedną stronę,a w całkiem odwrotną biegła.Strach mam do dziś.Nie było dyskusji,że nie pójdziemy pomóc.Mamy iść i już. No,a teraz córka,tu nie pójdzie,bo zapach nie taki,tam nie,bo......coś tam.... Nawet problem,żeby podwórko zagrabić,bo....."przecież tydzień temu grabiła.....?" Nie wiem co to za dzieci teraz są.Kara nic nie daje,prośby też nie......... |