Inne zwierzęta w naszych gospodarstwach |
Capstrzyku miły, ja tylko po prostu ujawniłam swoje lenistwo. Wcześniej to o nie dbałam bardziej, co tydzień wysprzątane, wysypane wapnem, na zimę piaskownica i trele morele duperele. Ale jak się w lecie nieść przestały, to je lekko olałam, zwłaszcza, ze ich tylko pięć zostało i sprzeciw był żeby powiększać. I zdecydowałam, że nie ma się co wygłupiać z pięcioma kurami i pójdą pod topór. Tyle, że Starszy się zbiesił, ze nie wykona, bo minęły te czasy, kiedy za mordercę latał. Niby uzgodniłam z sąsiadem, jak Starszy był na wolności, wystarczyło dać cynk. I znowu lenistwo moje je uratowało. Postanowiłam dac im jeszcze jedną sznaasę. Wysprzatałam kurnik, zrobiłąm nowe gniazda wyżej niż poprzednie, żeby im tak łatwo wchodzic nie było i nie siedziały nocą w gniazdach, zamiast na bancie i nie zanieczyszczały. No i za dwa dni patrzę -a tam jajo. Aż mi się gęba usmiechnęła - bo to tak wyglądało, jakby się kurki odwdzięczyły za porządki. W tej chwili jest problem straszny z trzymaniem kur, bo nie ogrodzone podwórze, łażą, gdzie chcą, sąsiadowi rzepak opierniczają. A tu sie dowiaduję (Starszego zebrało na pogaduszki o dawnych czasach), że Starszy dawniej i po 100kur trzymał. I to było stado takie "zarodowe" - kury były pod kontrolą weterynaryjną, raz do roku pobierali krew od każdej kury, a jajka szły do wylęgarni za ładne pieniądze. Nieogrodzone tez było, ale jakoś kury nikomu nie przeszkadzały. W ub, roku musiałam z powodu kur postawic płot z jednej strony, bo sąsiadka na trawniku w kupy wdeptywała. |