Uprawa ziemi w naturalny sposób
    gawron pisze:

    Całe szczęście, że jeszcze nie ma co chroni nas przed „plastikową” żywnością. Pewnie nie masz możliwości a wystarczy porównać smak mleka od krowy „fabryki” ze smakiem mleczka od krówki karmionej po gospodarsku – paszami naturalnymi. Ech zwolennicy tych dodatków zepsuli już warzywa, owoce itd. a teraz chcą zmarnować ostatnie zwierzątko, które do niedawna lekceważyli. Wyraźnie kurczy się mój świat choć nowy jest powstrzymywany przez tzw. choroby cywilizacyjne czyli kompletny brak poszanowania życia ludzkiego.

    EcoGypsy pisze:

    Niestety, produkty gmo (nie mowiac juz o chemikaliach) wchodza bocznymi drzwiami, nawet karmiac po gospodarsku nie ma sie zupelnej pewnosci w obecnych czasach czym dokladnie sie karmi, o ile samemu sie nie wyhoduje. Trujaca chemia jest wszechobecna, dlatego ja mam na celu wlasna produkcje, i tym samym wykorzystanie wylacznie wlasnej paszy, bo tylko sobie moge popatrzec na rece.

    LadyM. pisze:

      EcoGypsy pisze:

      Permakultura jeszcze nie jest dziedzina bardzo w Polsce popularna oczko.


    A co ma permakultura do chwastów? Jak sieję butaki, to mam mieć buraki, a nie działkę eklektyczną, na której chwastnica, chrzan i inne takie te buraki skutecznie zagłuszaja.
    Tyle, że w przypadku burakó odchwaszczenie jest proste. W przypadku zboża -niestety nie. A chwasty w zbożu rosną ochoczo, zdecydowanie obniżają plon i wpływaja na niską jakość zbioru, bo ziarnoi jest zanieczyszczone chwastami.

    Ja kupuje owies od takich ludzi, którzy go tak sieją bo sieją. Ziarno zanieczyszczone nasionami chwastnicy, przytulii, wyczki. Moja wialnia tego nie odbierze z owsa, muszę przesiewać przetakiem, bo kozy tego nie jedzą. Może nawet jest szkodliwe dla nich. Ja nie przesieję, to potem wybieram z karmideł. To sie nazywa uprawa ekologiczna.

    LadyM. pisze:

    I ja sie w pełni ze Złotowa zgadzam. Nie jestem rolniczką, ale mój mąż jest rolnikiem z dziada pradziada. Gospodarstwo mamy niewielnie, ale i tak 3 razy większe niż średnie na podkarpaciu. Mój mąż gospodarował z rozmysłem. Nikt nie wali nawozów nad miarę, bo sa drogie. Ale trzeba dać. Gdy były zwierzęta, to pod niektóre uprawy szedł obornik, np buraki cukrowe, pastewne, ziemniaki. Gdy było dużo ludzi w gospodarstwie, a potem, gdy można było nająć, to buraki np. odchwaszczało się ręcznie -mechanicznie. Ale nikomu do głowy nie przyjdzie odchwaszczac ręcznie zboże.
    Więc tak: nawóz musi być. To może być obornik, kompost itd. Najlepiej zrobić próbkę gleby, określą kwasowość i poziom mikroelementów typu magnez, fosfor, potas. Ziemię trzeba odkwasić czyli zwapnować, najlepiej kredą, bo na kwaśnej żaden nawóz nie działa jak należy, a mikroelementy uzupełniać. Bez nich rośliny chorują, sa anemiczne, bardziej podatne na grzyba itd.
    Odchwaszczać. Niestety, chwasty zagłuszają. Rozwijające się chwasty wypieraja roślinę uprawną i odbierają jej składniki pokarmowe z gleby. Nie wszystkie metody permakulturowe można stosować przy wszystkich uprawach. Jak sobie wyobrażasz ściółkowanie pszenicy? Zresztą zaleca się ściółkowanie np. gazetami. Zastanowiłabym się nad tym mocno - jaka chemia jest w farbie drukarskiej.
    Chronić przed grzybami. Ziarno porazone grzybem nie nadaje sie do konsumpcji. Na grzyba są metody ekologiczne np. miedzian, czy ciecz kalifornijska, wymagające wielu (niestey) oprysków w sezonie.

    Tam masz pewnie ugory na tym Podlasiu. I niestety ugór nie obejdzie się bez głebokiej orki, nie ma cudów. A potem najlepiej owies -robi super sprawę z glebą, po nim można motylkowe np jako śródplon, a dopiero potem właściwa uprawa.

A pomidorki- owszem na końskim i kozim nawozie wyszły wspaniale.[/quote]
    Kluska pisze:

    Co do ekologii, to patrząc na sposób prowadzenia upraw naszego polskiego Dobrego "żarcia", to aby być pro-eko, należałoby wszystko samemu uprawiać, a kozinę i mleko mieć w cenie kompletnie nieopłacalnej. Mnie to nie interesuje, bo mam jak wiecie tylko 2 kozy w tym jedną właściwie mleczną (druga to darmozjad aniołek) i tylko dla użytku domowego. Jednak wraz z rozbudową stajni, planuję wycieczkę do Rawy Maz po 2 białe mleczne kózki+ w hotelu będzie konik z jedną taką więc na lato zrobi się ich aż 5 zdziwiony.
    A pomidorki- owszem na końskim i kozim nawozie wyszły wspaniale.

    LadyM. pisze:

      EcoGypsy pisze:

      ... A zboza na zasiew to mam zamiar takie kupic, zeby byla 100% pewnosc ze nic tam nie ma - zdaje sie ze bede musiala kupic w Austrii bo blizej nie znalazlam na razie niestety. ...


    Przepraszam, a Ty to zboże na zasiew TAM, czy już TU chcesz z tej Austrii sprowadzać?
    Bo jak TU, to trochę bez sensu.
    W Polsce mamy świetne własne odmiany pszenicy, materiał nasienny u nas produkowany. Miałabym większe zaufanie niż do "zgniłego" zachodu. Materiał siewny od ZHR jest stuprocentowo pewny. Nie od jakiegos Jasia co sprzedaje ziarno na siew. Bo cwaniaków nie brakuje nigdzie. (Myśmy sprzedawali z ogłoszenia pszenice pierwszy rok po kwalifikacie. Pszenica była jak złoto, Tylko kombajn do dupy, wiec trafiały sie plewy. Zgłosił sie jakis gacek, że chce 400kg. Przewialiśmy to z synem, coby te plewy odwiać. Gacek wziął pierwszy z brzegu worek, zaczął gmyrać i znalazł nasienie stokłosy. I w krzyk "Panie, co to jest! Kwalifikat tak nie wygląda! Mi tego nikt nie kupi!" II koniecznie chciał, żeby mu dac etykietke z worka kwalifikatu. Pewnie by sobie nadrukował identycznych i sprzedawał jako kwalifikat.) Kwalifikat ma mieć np sprawdzoną siłe kiełkowania, ziarno musi być idealnie wyrównane, na etykiecie powinna być podana ilość wysiewu. W naszych okolicach kupujemy materiał siewny z Mikulic. Bliżej Podlasia też jakieś ZHR=y pewnie są.
    Jednak polski rolnik tak tego nawozu sztucznego w glebę nie wali, jak na zachodzie. Może trochę niefrasobliwie czasem do ochrony roślin podchodzi. Ale metody, np. pryskania glifocydem przed żniwami, dla równomiernej dojrzałości kłosa nie są jeszcze u nas powszechne. A weź daj takie ziarno zwierzętom.
    MInęły już czasy, gdy wszyscy wierzyli w to, że Roundap (czyli glifocyd) jest biodegradowalny, jak zapewniało Monsanto

    EcoGypsy pisze:

    Mnie chodzi o stare odmiany, bardzo odporne, ktore ewentualnie moglabym znalezc rowniez na Syberii, ale juz w Polsce na pewno nie. W Austrii uprawia je tylko jedna osoba, ktora nie uzywa zadnej chemii, od 40 lat.

    Zlotowa pisze:

    Chcesz powiedzieć, że ktoś uprawia zboże przez 40 lat na dużym areale bez sztucznego nawożenia i oprysków?

    EcoGypsy pisze:

    Dokladnie.

    LadyM. pisze:

    A co robi z chwastami? Plewi?
    Poza tym zboże, zresztą nie tylko, się "wyradza". Siane rok po roku, z tego samego materiału, jest coraz gorsze.

    EcoGypsy pisze:

    Pozwala rosnac.

    jola1979 pisze:

    No,tak się zastanawiam,ile ma zboża na tym polu z chwastami ? smutny

    EcoGypsy pisze:

    Permakultura jeszcze nie jest dziedzina bardzo w Polsce popularna oczko.

    LadyM. pisze:

    I jak potem oddziela nasiona chwastów od ziarna zbóż? Bo jest to dość trudne, np oddzielenie nasienia stokłosy od pszenicy, albo chwastnicy jednostronnej od owsa. Chyba przetakiem. tak, to się udaje, ale wialnia juz nie każda.

    LadyM. pisze:

      EcoGypsy pisze:

      Permakultura jeszcze nie jest dziedzina bardzo w Polsce popularna oczko.


    A co ma permakultura do chwastów? Jak sieję butaki, to mam mieć buraki, a nie działkę eklektyczną, na której chwastnica, chrzan i inne takie te buraki skutecznie zagłuszaja.
    Tyle, że w przypadku burakó odchwaszczenie jest proste. W przypadku zboża -niestety nie. A chwasty w zbożu rosną ochoczo, zdecydowanie obniżają plon i wpływaja na niską jakość zbioru, bo ziarnoi jest zanieczyszczone chwastami.

    Ja kupuje owies od takich ludzi, którzy go tak sieją bo sieją. Ziarno zanieczyszczone nasionami chwastnicy, przytulii, wyczki. Moja wialnia tego nie odbierze z owsa, muszę przesiewać przetakiem, bo kozy tego nie jedzą. Może nawet jest szkodliwe dla nich. Ja nie przesieję, to potem wybieram z karmideł. To sie nazywa uprawa ekologiczna.

    EcoGypsy pisze:

    Sa metody ktore nie wymagaja pielenia, ani uzywania chemii, a chwasty niczego nie zagluszaja. Ale to dluzszy temat.
    Oczywiscie ze chemia wyeliminuje chwasty - tyle ze ja daze do wyeliminowania chemii.

    Zlotowa pisze:

      EcoGypsy pisze:

      Sa metody ktore nie wymagaja pielenia, ani uzywania chemii, a chwasty niczego nie zagluszaja. Ale to dluzszy temat.
      Oczywiscie ze chemia wyeliminuje chwasty - tyle ze ja daze do wyeliminowania chemii.


    Sorry ale piszesz bzdury.
    Jakie to są metody?
    Mam mini gospodarstwo 5 lat. I przez te lata nie stosowałem nawożenia sztucznego ani żadnych oprysków. Czysta ekologia. Przed kupnem mojego rancza, ziemia leżała odłogiem 17 lat. Używałem tylko obornik, siałem poplony. Całą rodziną pieliliśmy ziemniaki, buraki, warzywa. Zbieraliśmy stonkę do kubełków. A uwierz mi, że nie jest łatwą i prostą sprawą zebrać to dziadostwo z 40-u arów ziemniaków. W tym roku zebrałem z pół hektara pszenicy ozimej 550 kg. Ziemniaki mam wielkości orzechów włoskich i jest ich żałośnie mało. O warzywach nie wspomnę. Za to na wszystkich polach mam taką ilość chwastów, że głowa boli. Po oddaniu ziemi do analizy okazało się, że wyeksploatowałem ją do bólu. Nie ma innego sposobu żeby uzupełnić wszystkie składniki jak tylko nawozy sztuczne. Różnica polega na tym, że muszę wydać na to teraz wór pieniędzy.
    Mój Świętej Pamięci Dziadek, jak by się podniósł z grobu to by mi kijów natłukł co nie miara, że do tego dopuściłem.
    Nawożenia należy stosować tyle, żeby rośliny wydały godny plon. Żeby zużyły całość tych nawozów sztucznych na swój wzrost i żeby nic się w nich nie odłożyło z tej chemii.
    Co do kiszonek to moje kozy jedzą je niechętnie. Próbowałem już kiszonki z kukurydzy, z liści buraków, sianokiszonki. Popyskają w kubełku szukając czegoś i zostawiają.

    EcoGypsy pisze:

    Jedna z metod jest sciolkowanie, polecam zaglebic temat permakultury. Niestety nie znam zadnych ksiazek po polsku; na zachodzie (gdzie zapalency wracaja do metod sprzed setek lat) jest tego mnostwo.



  PRZEJDŹ NA FORUM