Strasznie Wam zazdroszczę tej całej menażerii. U mnie dawniej było dużo drobiu, bo i kaczki "francuskie" i kurze brojlery, zwykłe kury, bywały indycze brojlery. Ale u mnie jest tak majdan zorganizowany, że nie ma jak tego odgrodzić. Łaziły więc po całości i wszystko było ofajdane. Z indykami był jeszcze problem -ubić. Raz, jak mi się mąż rozchorował, zawołałam wiejskiego rzeźnika. Rzeźnik nie miał odwagi odmówić, bo uczniem moim był wcześniej, a dzieci aktualnie, ale ujma na honorze byłą dla niego straszna -pierze ubijać. Ale wyrżnął te 5 sztuk i wybebeszył. Teraz nie ma opcji, bo Dziecko uznaje drób tylko na talerzu. Wcina więc te silikonowe cycki i nie dopuszcza możliwości, żeby wyprodukować własne. Tym 5 kurom wyrok został odroczony tylko dlatego, że nie miał ich kto poskracać. Ale nieść się zaczęły, jedna chyba, bo co drugi dzień ma 1 jajko. |