Nowo zakupiona koza pokasłuje
Słoma leży już ponad tydzień pewnie. Słoma jest cały czas ta sama, czysta, nie pognita, nie spleśniała. One ją z tej ścianki cały czas wyskubywały, bo ta ścianka juz dawno zrobiona była. Ale ,że było ciepło, to parę kostek ściągnęłam do wykorzystania na ściółkę, a teraz uzupełniłam i Dziecko mi dołożyło do sufitu.

Wvczoraj trochę ściółki jej usunęłam i dałam słomę, z napoczętej wiązki, która w obórce leżała już parę dni.
Nie sypałam niczym. Lubisan mi sie skończył, a wapno suche u kóz stosuję rzadko bardzo.

Wczoraj cały dzień byłą obórka otwarta, ale było na plusie, nie wiało, słoneczko świeciło. Wanda daleko od drzwi, co prawda pod oknem, ale przeciągu nie ma.

Jedyne, co upchała świeżo siatki z sianem. Siano cały czas to samo. Skurzone nie jest, no, może garstkę ze stropu po wierzchu zebrała i otrzepałam.

No, byłam rano nakarmić i wydoić. Kaszlu zero, a zeszło mi tam z pół godziny, bo dodatkowo dochodzi obsługa kota.
Ja wczoraj odnosiłam wrażenie jakby była przykrztuszona czymś. jak napisałam, na początku ten kaszel był taki ja przy przyduszonej obroża tchawicy.
W każdym razie, nie zakaszlała ani razu. Czosnek nie pajdiot, nawet z jabłuszkiem. jabłuszko pewnie woniało, bo najpierw posiekałam czosnek, a potem tym samym nożem pokroiłam jabłuszko. Czy ja muszę mieć dziwolągi same i w domu i w zagrodzie?


  PRZEJDŹ NA FORUM