My w tym roku wyjechaliśmy na 13 dni. Końmi, kozami, kotami i jednym psem zajmowali się teściowie i jedna z dziewczynek, która jeździ u mnie konno. Drugi pies pojechał z nami. Nikt nie narzekał, nie dzwonił w panice, więc chyba było w porządku. Ale przyznam szczerze, że to nie dla mnie - nie umiałam się w pełni zrelaksować, martwiłam się podświadomie o to, czy wszystko gra. Poza tym, tak jak tutaj wspomina kilka osób - mam wakacje cały rok. Domek na odludziu, wkoło pola, łąki, lasy, jeziorko, czego chcieć więcej. I przynajmniej jestem blisko mojego zwierzyńca, a wiadomo - pańskie oko konia tuczy. |