Sahara nadal. Wyszłam teraz sprawdzić, czy kozy maja wodę - woda w wężu miała z 60stopni. Psy leżą jak skóra z diabła, kot śpi w wersalce (czyżby miał tam mikroklimat). A ja zrobiłam obiad, którego nikt oprócz mnie nie zjadł (z powodu, że gorąco, nie z powodu, że niejadalny)Po czym się wściekłam, bo niechby sami przy garach stali! A, zrobiłam lody malinowe na koziej smietance. Się mrożą. Panowie wieczorem pojada skosić łąke, mając nadzieję, że przy tej suszy już nie utoną, chociaż kawłek dalej utonął kombajn w zniwa. |