Coś dla duszy...
Temat o zdecydowanie mało materialnej części życia
Beata, ja mam to samo.Wiecznie jojczą obydwaj, że "tylko kozy, kozy najważniejsze" chociaż gros czasu poświęcam na podsuwanie im pod nos, spod nosa zbieranie, opieranie, sprzątanie po nich bałaganu itp.Co tylko nie tk, to jest hasło "idż sobie może kozy pogłaskać", chociaz ja wcale nie chodzę jakoś specjalnie, tyle co nakarmić, wydoić, ew. g.. wyrzucić. No i tez synus miauczy, że śmierdzi, i że w końcu był porządek na podwórzu. Chociaż ja siano, co mi spadnie grabie, a porozrzucane przez nego klamoty tez ja musze pozbierac, bo zawsze coś zostawi. Kury też sraja po trwaniku, ale 150 razy mówiłam, żebysmy siatkę załozyli z tłu - to chętnych nie było.
Wiadomo, życie to uprzykrza, ale miejmy to gdzieś. Ja wiem jedno - jakby nie kozy, to bym bzika po przejściu na emeryture dostała i mieliby gorzej. A tak maja mnie bez bzika, a na dodatek mleko i ser, który wcinaja, jak małpa kit.


  PRZEJDŹ NA FORUM