Nasze Ogrody kwiatowe i warzywne
Monianiekoniecznie ZA MAŁO. Żólknie tez jak za duzo.

Jakubiepiotrzepamietam z dzieciństwa wizyty z mama w NBP w moim rodzinnym mieście. W zasadzie z tych wizyt zapamiętałam ogromną (wtedy dla mnie, potem juz tam nie bywałam) klatke schodową/hall a na niej drzewko pomarańczowe w donicy. Rosło przepięknie i owocowało. Owoce były maleńkie, jak te małe mandarynki, ale wyglądało ślicznie. Myślę, że Sebastian nie hoduje tej pomarańczy w ogrodzie, tylko w mieszkaniu. Może więc mu urośnie.
Co do chemii: nie mogę sie pogodzic i odpuścić, bo mszyce spowodują, że z mojego bobu zostana z chwile nagie kikuty, grzyb zeżre cebulę i sie za tydzień z nią pożegnam, a robale wpierniczą kapustę i tez będzie po ptokach.
Ja wciąż uważam, że nawet jeżeli stosuję chemie na warzywa, to i tak sa one lepsze niż te ze sklepu, któe sa przenawożone sztucznymi nawozami i zlane chemia wszelaką - na robala, na grzyba i na niepsucie podczas transportu i nie mam pewności, czy pomidory wczoraj pryśnięte nie będą dziś u mnie na talerzu. A jeszcze w sklepie paniusia spryska jakimś świństwem, żeby ładnie błyszczały na półce. Potem jabłka trzeba myć płynem do naczyń żeby to lepiące gówno z nich zmyć.


  PRZEJDŹ NA FORUM