Ja przywiozłam siano wczoraj. Zabrałam połowę tego co wysuszyłam, ale była bardzo czubata przyczepa luzem i wystarczy. Dobrze, że dałam się mężowi namówić na wyłożenie tego na strych (miałam tak dość po ręcznym zgrabianiu tego, że chciałam zostawić na dzisiaj), bo w nocy była ulewa. Rano nie było śladu na ziemi tego deszczu, za to w powietrzu - masakra. Podwójna: to co w nocy spadło z nieba, od rana wisiało w powietrzu, a po drugie = do chmar komarów doszły roje meszek. Kozy głównie leżą w sadzie zasłaniając sobie cycki pewnie. Na podwórzu mam lipę, która już zakwitła. I pewnie z powodu tej lipy w obórce jest zatrzęsienie pszczół. Zawiesiłam w drzwiach starą firankę, jakoś wlatują, a potem część siedzi na tej firance, a część lata jak bombowce po obórce. Po południu (ok 18)niebo sie zaciągnęło, trochę się ochłodziło, więc wietrzę na wszystkie okna dom. Ale przeciągu żadnego sie nie czuje. Rosa była gęsta o 29, ale wydaje mi się, że może być burza nocą, bo jest cisza kompletna. |