Nasze hodowle, nasze miejsca na ziemi.
Nasze wirtualne i realne miejsca.
Ja na razie "odnowiłam" starą ramę. Oczywiście bez pojęcia żadnego.To była taka duża rama od obrazu, który wisi u mnie w kuchni, a jest pamiątką rodzinna mojego męża, z 1937roku. Ale rama była starsza, znajdował sie w niej przedtem piękny i rzadko spotykany obraz Matki Boskiej, który został złożony wpół, jako usztywnienie i z czasem coś go zjadło. Rama jest za duża, więc dawno już podłożyłam pod ten obraz biały karton. Była wielokrotnie, bez sensu malowana, złotolem może. Zdjęłam te farbę przy pomocy remuwera do zera, pokazały sie takie fajne listki, z których resztki wydłubywała dłutkiem rzeżbiarskim. Potem podszpachlowałam co wymagało i pomalowałam akrylem, który się okazal w kolorze nie takim jak chciałam, ale ostatecznie do przyjęcia, te listki pomalowałam matowym zlotym akrylem i trochę maźnęłam we wgłębieniach. Wyszło zupełnie przyzwoicie. Choć nadal pęka na łączeniach, bo nie była na rogach łączona na pióro, tylko na styk, a ja nie potrafiłam tego fachowo naprawić. Następnie zabrałam się za ściąganie farby z drzwiczek ze starego kredensu, który był kiedyś w naturalnym drewnie, z czasem sie zabrudził, nikt tego nie potrafił odczyścic, więc mój slubny trzasnął go na olejno. Drzwiczki sa piękne, rzeźbione. Prawie całkiem z jednej połówki farbę zdjęłam i zastanawiam się co z tym fantem zrobić. Ślubny zaproponował, żeby cały kredens tak potraktować, ale nie wiem, czy przed śmiercią zdążyłabym skończyc.I tak go spaskudził, bo wyrżnął kręcone kolumienki i u góry takie coś, jak w budynkach attyka. Jeszcze mam do odnowienia wiązowa toaletke po teściowej. Jakoś muszę się douczyć i sama ja odnowić, bo na firmę mnie nie stać.


  PRZEJDŹ NA FORUM